niedziela, 30 marca 2014

Dzień francuski

Z: 3,5 roku


Francuski dzień zaczął się od znalezienia do tej pory nie odkrytego przez nas państwa na kuli ziemskiej i mapie Europy. Po odpowiednim oznaczeniu granic namalowaliśmy flagę Francji.


Francja jako jedno z największych Państw Europy ma niezwykłe ukształtowanie terenu, o czym dowiedzieliśmy się z przewodnika. Nasza Z lubi zielony kolor, dlatego Tatko zajął się kolorowaniem gór i wyżyn.


Nadszedł czas na francuskie przysmaki - śniadanie, które wybieraliśmy z rozsypanki. Na talerzu naklejone zostały rogaliki, sery i bagietki.

Od teorii przeszliśmy do praktyki: "Tatko, czy życzysz sobie kawkę z mleczkiem czy bez?" Czekoladowe nadzienie rozpływało się w ustach, a wspólne śniadanie sprowokowało Mamkę i Tatkę do wspomnień z pobytu we Francji.
Po wspólnych tanecznych szaleństwach kompozytora Bizeta, wróciliśmy do mapy poznając kolejne atrakcje. Pierwszą w nich był Luwr, a raczej jego zawartość. Mogliśmy je poznać przez kilka zdjęć schowanych za kartonowymi drzwiami. Obrazy obejrzeliśmy na fotografiach, a rzeźby próbowaliśmy wykonać sami.

Po wyborze odpowiednich narzędzi, zaczęliśmy tworzyć nasze obiekty w kredzie. Na koniec, tak dla utrwalenia, pokolorowaliśmy nasze rzeźby barwami narodowymi Francji i umieściliśmy na mapie.


W Wersalu Z spodobały się ogrody, których zapach mogliśmy sobie wyobrażać i nie tylko. Po wycięciu kwiatków z papieru nasączyliśmy je perfumami i przykleiliśmy w odpowiednim miejscu, wykorzystując w ten sposób kolejny zmysł do poznania wybranego kraju.




Po zapoznaniu się z Wieżą Eiffla mogliśmy zbadać jej konstrukcje, a nawet zawartość.

Wieża Eiffla stała się naszą najczęściej używaną wyklejanką, która kojarzyła się już ze stolicą - Paryżem.

Wieża Eiffla pomiędzy Luwrem i Wersalem na wysokości Paryża, to dobre miejsce, ponieważ na naszej mapie zaczyna go powoli brakować.
Nadszedł czas na mieszanie smaków w nawiązaniu do licznych francuskich winnic, "wino" białe, różowe i czerwone o różnych smakach. Smakowaliśmy najpierw oddzielnie, a później mieszając smaki do uzyskania najlepszego bukietu.

Wielka dolewka "różowego wina" z winnic La Zofii dla Mamki i Tatki.


Kolejne przysmaki to sery, które w różnych wersjach mogliśmy mieszać z winogronami i plastrami salami popijając winnymi wyrobami.

Mapa już prawie kompletna, zamki na Loarą były kilkakrotnie przeklejane: "tu będzie im lepiej".


Mt Blanc został oznaczony flagą i na naszej mapie dzięki plastelinie stał się najwyższym punktem. Znaleźliśmy też klika odpowiedzi, na pytania o spędzanie czasu w Alpach Francuskich.

 
Pod koniec francuskiego dnia pozostawiliśmy mapę w widocznym miejscu, aby przechodząc obok przypominać sobie nasz francuski dzień.


Pomysł na francuski dzień wziął się m.in. z blogów dotyczących nauczania domowego. Dziękujmy za pomysły i chętnie dzielimy się swoimi.
Jakiś czas temu do naszych geograficznych lekcji dołączyła piękna książka: "Mapy" Mizielińscy
   

Proponujemy też serię książek "Świat w obrazkach - Olesiejuk.

 




piątek, 28 marca 2014

Indiańskie urodziny



Z: 5 lat,  A i J: 10 m-cy
Szukaliśmy niesztampowego sposobu na uczczenie kolejnych urodzin Z. Nie chcieliśmy organizować przyjęcia w zatłoczonych, plastikowych labiryntach marketowych placów zabaw, gdzie dzieci rozproszone po obiekcie podczas zabawy nie mają szans ze sobą pobyć i poznać się lepiej, a rodzice bez aktywnego udziału pilnują rzeczy pozostawionych w salce.
Zależało nam na atrakcyjnych i różnorodnych zajęciach, bogatych w treści kształcące, poznawcze, wpływające na wrażliwość i osobowość dzieci.  Taka zabawa w pełni, która będzie nie tylko źródłem radości, ale skłoni do myślenia, zachęci do aktywnego współudziału pozostałych uczestników zabawy (rodziców też!). Ważna okazała się też przestrzeń i przyroda, dlatego zdecydowaliśmy się na urodziny w Wiosce Indiańskiej. 
Przygotowania zaczęły się oczywiście od teorii, czyli kilku książek czytanych wieczorami, w których dowiadywaliśmy się kim są Indianie.
 
Po kilku dniach, kiedy poznaliśmy już m.in. różnicę między Tipi a Wigwamem, mogliśmy przygotować zaproszenia w kształcie indiańskiego namiotu. Zaprosiliśmy kolegów i koleżanki Z razem z rodzicami i rodzeństwem.  Przygotowania do indiańskich urodzin nie były konieczne, ponieważ Wioska Indiańska zaproponowała obszerny program gier i zabaw okraszonych fabułą dzikiego zachodu przy opiece i prowadzeniu animatora. 
Po przyjeździe wszystkich gości na wskazane w wysłanej wcześniej mapie zaczęliśmy naszą urodzinową indiańską zabawę. Na wstępie zapoznaliśmy się z przestrzenią, stojącymi Tipi, paleniskiem, dziwnymi konstrukcjami, stanowiskami sprawnościowymi i rekwizytami. 
Następnie nadszedł czas na przyjęcie do szczepu indiańskiego uczestników urodzin. Rytuał przejścia zaczął się od malowania twarzy. Rodzice malowali wg przykładowych wzorów i życzeń buźki dzieciaków, a dzieci blade twarze swoich rodziców. Każdy mógł wybrać kolor, który pasował do jego stanu ciała i ducha, np. żółty kolor zdobił twarze radosnych Indian, czerwony spragnionych gonitw i polowań, itp. Dalej należało wybrać bawełnianą przepaskę i zawiązać ją wybranemu przyjacielowi czy przyjaciółce na głowie. Wybierając pióra i osadzając je w przepasce dopełniliśmy rytuału przejścia. Dowiedzieliśmy się, że Orle pióra, którymi dekorują się Indianie są symbolem wolności i mocy. Dlatego wzmocnieni ruszyliśmy do indiańskiego przenośnego namiotu – Tipi. 
Kolejną częścią programu miała być ceremonia nadania imion indiańskich, która odbywa się zazwyczaj przy dźwiękach – indiańskiego bębna. Wśród imion do rozlosowania przygotowane były: pędząca strzała, czuwająca przy kociołku, przyczajony na królika, mądra sowa, szalony bizon … Po nadaniu imion mieliśmy doświadczyć obrzędu świętej fajki (a nie fajki pokoju – Indianie palili ją przy każdym zgromadzeniu niekoniecznie dotyczącym pojednania. Nie mieliśmy obaw co do jej zawartości oraz formy prezentacji (np. spirytualistycznej perswazji) bo większość treści dotyczących Indian dowiadywaliśmy się w formie zabawowej. Obrzęd świętej fajki miał polegać na przekazywaniu wspomnianego rekwizytu osobie siedzącej po lewej stronie zaraz po udzieleniu odpowiedzi na pytanie: „Co dobrego spotkało Cię w zeszłym tygodniu?”.  Kolejnym elementem programu miały być impresje muzyczny po zapoznaniu się z indiańskimi instrumentami. A teraz wyjaśnię dlaczego opisuję ostatnie elementy indiańskiej zabawy w formie: miało być, mieliśmy itp. Był pewien plan zabawy, który spontanicznie musiał zostać zmodyfikowany przez specjalny punkt programu jakim stał się przyjezdny ze Stanów Zjednoczonych przyjaciel właściciela Wioski Indiańskiej – rdzenny Indianin, który w oryginalnym „upierzeniu” zrobił na nas mocne wrażenie. 
Jego wygląd przypominał postać wyjętą ze strony książki o Indianach Ameryki Północnej, którą kilka dni wcześniej przeglądaliśmy z Z. Nawet buty miał szyte ręcznie ze skóry. Ten specjalny gość w stroju Indiańskiego Wodza, stanął po środku namiotu i … milczał przyglądając się uważnie dzieciakom i rodzicom. Po tym jak już opanowaliśmy się z robieniem zdjęć i rozmowami Wódz przemówił i zaczął opowieść w języku czerwonoskórych, a potem mieszanką polsko-amerykańską przetłumaczył swój monolog. Opowiadał o życiu Indian kiedyś i obecnie, o polowaniach i konstrukcji Tipi we wnętrzu, którego się znajdowaliśmy. Przeżyliśmy w ten sposób lekcje folkloru i historii rdzennych amerykanów. 
Po wyjściu z namiotu rozpoczęły się zabawy sprawnościowe, których rezultaty można było na bieżąco obserwować na rękach opieczętowanych znakami kolejnych konkurencji i wspólnych gier: strzelanie z łuku, rzuty włócznią, produkcja indiańskiej biżuterii, łowienie drewnianych ryb, szukanie warzyw w stogu słomy, polowanie na pędzącego bizona, itp.
 
 
Wspólnie z innymi rodzinami wzięliśmy udział w turnieju indiańskiej piłki, która miała nietypowy kształt i kije do gry. 
Ciekawym doświadczeniem był tajemniczy labirynt. Zarośla i krzewy przeplecione zielonym płótnem skutecznie chowały w sobie zagadki. Miło było patrzeć jak Z wraz z kolegami i koleżankami znajduje z entuzjazmem kolejne elementy zadania do wykonania. 
Po labiryncie nadszedł czas na kolejny etap zabawy - sprawnościowy, a konkretniej akrobatyczny. Dzieci razem rodzicami mieli pokonać drogę splecioną pajęczą siecią. Animator nawiązywał przy tej okazji do poprzedniej konkurencji opowiadając o krętych ścieżkach życia. Wywołał pogadankę z dziećmi na temat trudność w życiu i sposobach radzenia sobie z nimi. Pomysły naszych dzieci rozbrajały rodziców i wywoływały salwy zadowolenia.
 
Wszystkie części programu od toru przeszkód przez stanowiska sprawnościowe, zabawy i gry po poczęstunek były poprzedzone opowieścią indiańską i objaśnieniem znaczenia czynności oraz elementów dekoracji nawiązując do kultury Indian. Ich rytuały i styl życia wyróżniają się ogromnym szacunkiem do przyrody i siebie nawzajem. 

Mocno polecam tego typu formę spędzania czasu z dziećmi przy okazji ich urodzin. Dlaczego? Przedstawię kilka ważnych  argumentów:
  • współuczestniczymy z dzieckiem w zajęciach i mamy szansę poznawać go w otoczeniu swoich przyjaciół oraz w jaki sposób radzi sobie z różnorodnymi zadaniami,
  • wzmacniamy więź z dzieckiem przez współuczestniczenie w zabawie, wspólnie dzielimy się wrażeniami,
  • przez urozmaicony program mamy okazję do nauki przez zabawę, 
  • przez zabawę na świeżym powietrzu przy wykorzystaniu rekwizytów, elementów dekoracji i stanowisk sprawnościowych wykonanych z naturalnych elementów jak drewno, liny, lniane płótna poznajemy gotowe pomysły na organizowanie czasu dla naszych dzieci podczas spaceru w lesie, na łące, w parku, itp.

Link do Wioski Indiańskiej Pocahontas: 
 
Przykładowy program zajęć w skrócie:

1. Zapoznanie ze światem Indian i Wioską Indiańską Pocahontas:

  •    oprowadzenie po Wiosce Indiańskiej
  •    w kręgu przy ognisku wprowadzenie w rytuały i obrzędy
  •    przyjęcie do szczepu indiańskiego malowanie twarzy i wręczenie pierwszych piór
  •    zapoznanie z tablicą indiańskich praw
  •    spotkanie z Wodzem w Tipi 
  •    uroczystość nadania imion

2. Wprowadzenie do zdobywania sprawności:
    W programie sprawności m.in.:

  •     indiański tor przeszkód
  •     indiańskie kręciołki
  •     rzucanie strzałą
  •     indiańskie narty
  •     strzelanie z łuku
  •     bieg Apacza
  •     wyścigi jaszczurek
  •     mecz drużynowy podwójną, indiańską piłką
  •     rzut piłką indiańską do celu
  •     pajęczy gaj
  •     łapanie byka za rogi
  •     przeciąganie liny
  •     chodzenie za głosem
  •     nawlekanie koralikó
  •     konkurs plastyczny
  •     wyścigi węży
  •     wyprawa do labiryntu
  •     gra na bębnie
  •     próba milczenia
  •     marzenia
  •     pogoń za bizonem
  •     wykonywanie amuletów
Kilka wybranych zdjęć z Wioski Indiańskiej:

 
 

środa, 26 marca 2014

Nasza codzienność - karmienie piersią Z cz 1


Karmienie piersią jest moją codziennością od ... prawie 5 lat :)
To dużo czasu, dlatego mogę powiedzieć, że wiele nauczyłam się dzięki temu doświadczeniu bliskości i dawania siebie z siebie. Karmiłam Z przez 3,5 roku. Właściwie laktacja przez te 5 lat nigdy u mnie nie zanikła, Z przestała pić mleko z piersi kiedy byłam w 3 miesiącu ciąży z chłopakami. Zrobiła to sama, zupełnie dobrowolnie, po prostu zapomniała o tym przez kilka dni, a kiedy sobie znów przypomniała i spróbowała czy mleko jeszcze jest, to już go nie było.
Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży bliźniaczej zastanawiałam się jak będę karmiła po urodzeniu się chłopaków 3 dzieci, myślałam, że jest to niemożliwe. Okazało się, że pozostała mi już tylko dwójka ssaków. Mam koleżankę, która obecnie karmi piersią 2 miesięczne bliźniaki i 19 miesięczną córkę, karmiła ją przez całą ciążę. 
Chcieć to móc!

Karmienie Z rozpoczęło się dobrze, w szpitalu Z dostała oczywiście do wózeczka buteleczkę, tak na wszelki wypadek, gdyby pokarmu jeszcze nie było, a ona by płakała. Jako niedoświadczona mama, mało wiedząca na temat karmienia piersią po przystawieniu do piersi dawałam jej butelkę i tak na koniec 2 doby odmówiła ssania z piersi, a pani doktor powiedziała, że chce nas wysłać następnego dnia do domu. Poprosiłam konsultantkę laktacyjna o poradę, chciałam karmić piersią ale w takiej sytuacji, nie wiedziałam co robić. Kiedy dziecko płacze z głodu, nie chce chwycić piersi, a butelkę opróżnia w jednej chwili rozwiązanie wydaję się tylko jedno. Myślę, że właśnie dzięki tym reklamowym buteleczkom mamy mają takie dylematy i dla "dobra" dziecka przestają karmić piersią. Uważam takie praktyki za nie etyczne, powinny być zabronione !!!! Owszem zdarza się, że kobiecy pokarm pojawia się po 2-3 dniach np. po cesarce, są to jednak wyjątkowe sytuacje i takim kobietom powinny pomagać konsultantki laktacyjne. Po porodzie trzeba jak najczęściej przystawiać w odpowiedni sposób dziecko do piersi, tak aby prawidłowo chwytało brodawkę.
Pani konsultantka poradziła mi zupełnie odstawić butelkę. Odmówiłam zabierania jej do wózeczka. Z przez cały dzień i noc leżała przy mnie na łóżku lub była na rękach i w każdej chwili kiedy zaczynała marudzić lub popłakiwać przystawiałam ją do piersi. Oczywiście po tych 24 godzinach Z idealnie piła mleko z moich piersi i tak pozostało prze kilka następnych lat :) Warto wiedzieć jakie mogą być konsekwencje podawania butelki, mimo iż wydaje się, że robimy to tylko na chwilę... Dziecko po urodzeniu powinno jak najszybciej rozpocząć picie mleka z piersi, każdy dzień zwłoki powoduje niepotrzebny stres u dziecka i matki. Dziecko od pierwszych chwil życia uczy się efektywnie ssać, jeżeli będzie długo piło ze smoczka to nauka prawidłowego ssania piersi będzie sprawiała mu trudność i będzie musiało włożyć w to więcej wysiłku, zużyć więcej energii. Marketing firm produkujących sztuczne mieszanki jest obecny niemal wszędzie, towarzyszy mamie od pierwszych chwil po porodzie, nawet kiedy ona o tym nie wie.

Po ok 1 roku karmienia Z zaczęłam otrzymywać
pytania i informacje z serii:

  "Karmisz jeszcze piersią?!"
  "O jeszcze ją karmisz!" z nacechowaniem zdziwienia i dezaprobaty
  "To mleko nie ma już żadnych właściwości odżywczych"
  "Kiedy ją odstawiasz?"

Po 2 latach karmienia słyszałam oprucz tych powyższych
wypowiedzi pojawiały się nowe, zawstydzające Z:

  "Taka duża a jeszcze pije mleko z piersi" 
  "Daj tej mamie spokój, jeszcze ją pogryziesz" :)
  "Tam to już tylko taka woda jest, lepiej żeby piła krowie mleko",
    a dlaczego ma teraz pić krowie, jej mama-człowiek ma dla niej mleko,
    niech krowa w tym czasie karmi mlekiem swoje dziecko :)
  "Oj ona to musi strasznie cię gryźć"

Po przekroczeniu 3 lat pojawiały się najśmieszniejsze,
najbardziej absurdalne wypowiedzi :)

  "Takie długie karmienie spowoduje nienormalne przywiązanie Z do ciebie"
  "Ona już nigdy nie przestanie ssać piersi" :)
  "Dlaczego ty pijesz mleko od mamy przecież masz już takie ... długie włosy!"
   To mnie rozbawiło najbardziej, spytałam pani pielęgniarki! jaki ma to związek ze sobą.
   Nie potrafiła odpowiedzieć.

Mądry artykuł na ten temat możecie przeczytać tu:
http://www.natemat.com.pl/zdrowie/karmienie-piersia/karmienie-piersia-prawda-i-mity.html
W naszym społeczeństwie karmienie piersią do roku jest ogólnie przyjęte jako norma, ale już przez 3 czy 4 lata jako coś dziwnego, nienormalnego i złego. Zapomnieliśmy, że dziecko jak każdy inny ssak powinno pić mleko swojej mamy do czasu, aż samo z tego zrezygnuje. Biologicznie jest to oczywiste, mleko matki jest najlepsze dla jej dziecka i tak, mleko krowy dla cielaka, klaczy dla źrebaka, a ludzkie dla małego dziecka. Wchłanianie wapnia, fosforu i innych niezbędnych składników odżywczych z mleka mamy do organizmu dziecka odbywa się do jego ok. 5-6 roku życia. Zapewne dlatego w kulturach, których nie dosięgła cywilizacja (razem ze sztucznymi mieszankami) dzieci ssą mleko właśnie mniej więcej do tego wieku.
Dokładniejsze wyjaśnienie przeczytacie tu:
http://dziecisawazne.pl/dlaczego-warto-dlugo-karmic-dziecko-piersia/
Z uwielbiała przytulać się do moich piersi i pić z nich mleko. Ja przez ok. 1,5 roku karmienia byłam konsekwentna w swojej decyzji i nie przejmowałam się żadnymi komentarzami.
Picie mleka było sposobem na zasypianie w ciągu dnia, wieczorem i w nocy. Kiedy doskwierał ból dziąseł przy ząbkowaniu ssanie piersi przynosiło Z ukojenie bólu. Budziła się często w nocy i zamiast Nurofenu dostawała pierś, po chwili już spała :) Czy było to dla mnie męczące? Tak, było ale pomagało to mojemu dziecku, a ja intuicyjnie czułam, że tak powinnam postępować (teraz wiem, że słyszałam głos swojego kontinuum :) W tym czasie po ok 2 miesiącach ząbkowania pomyślałam o odstawieniu od piersi, podjęliśmy z S jedną próbę. Kiedy Z budziła się w nocy ja mówiłam jej, że w nocy nie pije się mleka, a S brał ją na ręce płaczącą, wychodził z pokoju, nosił po pozostałej części mieszkania i uspokajał. Po ok 15 - 20 min brałam Z i zasypiała przy mojej piersi. Po takich 2 lub 3 nocach moje kontinuum wygrało! :) Z nadal mogła zaspokajać swoją potrzebę bliskości kontaktem skóra do skóry przy mojej piersi.
Po ok 2,5 latach komentarze były coraz mniej przyjemne dla mnie i dla Z. Niestety ze smutkiem muszę przyznać, że znów pomyślałam o odstawieniu. Próbowałam przez kilka dni tłumaczyć Z, że już czas przestać pić mleko z piersi. Jednak im częściej musiałam odpowiadać na jej pytania dlaczego tak ma być tym bardziej brakowało mi rozsądnych argumentów za taką decyzją. Co miałam jej powiedzieć i sobie, że mam dosyć komentarzy innych osób, tłumaczenia dlaczego nadal karmię piersią, czy to mogą być racjonalne powody? Zaczęłam szukać informacji na temat dłuższego niż rok karmienia piersią. Potrzebowałam wsparcia ponieważ czułam, że to co robię jest dobre ale nie znałam nikogo kto karmił by ponad 2,5 roku. Przeszukałam internet, znalazłam forum dyskusyjne: Karmienie piersią powyżej roku
http://forum.gazeta.pl/forum/f,21000,Karmienie_piersia_powyzej_roku.html?podpowiedzi
Znalazłam książki, kupiłam i przeczytałam:

Utwierdziłam się w swoim przekonaniu i postanowiłam karmić piersią do czasu, kiedy Z sama z niego zrezygnuje, nawet jeśli miałabym karmić do jej 6 urodzin. Z mojego słownika wyrzuciłam określenie - odstawienie od piersi przez mamę. Dopuszczałam takie rozwiązanie tylko w przypadku mojej poważnej choroby psychicznej ;) Od tego czasu życie stało się cudowniejsze, karmienie było wolne od moich lęków, przestałam wstydzić się karmienia 3 latki w Pasażach Handlowych, na przystanku autobusowym, ławce w parku. Na wszystkie pytania miałam już jedną odpowiedź " karmię, bo taka jest moja decyzja", jeżeli kogoś interesują powody odsyłam do 3 powyższych książek. Nie martwiły mnie już stwierdzenia, że Z mną manipuluje, kiedy w chwilach zdenerwowania, bólu, zawstydzenia, strachu, lęku itd. prosi o pierś.
Teraz wiem, że piersi są po to, aby nimi karmić dzieci tak długo jak tego potrzebują. Jeżeli mama uważa inaczej to powinna przestać karmić ale to ma być jej decyzja, a nie presja otoczenia.

Tej książki nie czytałam, znalazłam ją niedawno w sieci i jestem bardzo ciekawa czego można się z niej dowiedzieć. 
"Polityka karmienia piersią. Ideologia, biznes i szemrane interesy" G. Palmer.


Do tematu karmienia piersią jeszcze wrócę, czuję potrzebę podzielenia się swoim długoletnim doświadczeniem.

We Wrocławiu polecam konsultantkę laktacyjną panią Annę Piekut, Międzynarodowy Dyplomowany Konsultant Laktacyjny IBCLC, tel. 605257283.

Czas z Z. Czego słuchamy? Co czytamy? Co oglądamy? W co gramy? cz. 2

A i J 15 miesięcy
Z 5 lat i 5 miesięcy


Marzec spędziliśmy z rota wirusem.
 Prawie cały miesiąc spędziliśmy z S na:
- inhalowaniu chłopaków, ok 5 godzin na dobę (na szczęście Z sama już się inhaluje),
- czyszczeniu 3 nosków (płukanie co ok 30 min solą fizjologiczną i odciąganie kataru "Katarkiem")
- praniu,
- przebieraniu,
- zmianie chyba nieskończonej liczby pieluch
- mierzeniu gorączki, na początku co 4 godz, później co 6, co 10 i już nie wzrosła !!!
- podawaniu Nurofenu
- pocieszaniu, zabawianiu, uspokajaniu, całowaniu, dmuchaniu, oklepywaniu itd

Dziękujemy bardzo tym którzy nam pomagali w tym trudnym czasie. Dziękujemy!!!!!!

Nikt jednak nie mógł się nudzić ;) Staraliśmy się mimo ogromu pracy przy chłopakach o to, aby Z nie poczuła, że mamy teraz dla niej mniej czasu. Każda wolna chwila która pozostawała była dla Z.

Słuchaliśmy:

 - piosenek z płyty TUWIMKI
Bardzo polecam, pięknie wykonane utwory muzyczne, bajko piosenki do słów Juliana Tuwima wykonana przez Warsztatową Akademię Musicalową. http://www.akademiamusicalowa.pl/



- słuchowisk i bajek (bardzo dziękujemy za wypożyczenie płyt Dorocie :)
"Wyprawa na szklaną górę" Bajki Grajki,


"O Złotej Kaczce" " O czarodziejskim młynku" Bajki Grajki,
 

"O Bazyliszku" "O Sielawowym królu" Bajki Grajki
 

"Wars i Sawa" "Smok ze smoczej jamy" Bajki Grajki


"Baśnie" Maria Kruger Bajki Grajki


"O Królu Bocianie" Bajki Grajki


"Ferdynand Wspaniały" Bajki Grajki


Co my czytaliśmy Z?

"Panna Kreseczka" (dziękujemy Agnieszce za udostępnienie ;)
Panna Kreseczka - Wanda Chotomska
opis książki ze zdjęciami znajdziecie tu: http://www.otymze.pl/2014/03/kreski-i-kropki.html

W związku z bardzo ważnym dla nas czasem Wielkiego Postu rozpoczęliśmy przygotowanie Z do jak najbardziej świadomego uczestniczenia w Mszy Świętej. Czytamy każdego dnia jeden rozdział z książki "Dla dzieci o Mszy Świętej" o.Leon Knabit, J Kiljańczyk-Zięba wyd. znak. Rozmawiamy na ten temat z Z, dzielimy się naszymi spostrzeżeniami, refleksjami, pytamy Z o jej zdanie na temat omawianego zagadnienia. Moim zdaniem książka jest napisana bardzo przystępnym językiem i mógł by ją zrozumieć już bystry 3 latek.
Dla dzieci o Mszy Świętej
Na tej stronie http://zakladka-do-ksiazki.blogspot.com/2013/05/dla-dzieci-o-mszy-swietej-justyny.html znajdziecie więcej informacji i zdjęcia wnętrza książki.

Z czytała nam: (oczywiście kiedy miała już więcej sił ;)

Książki z serii Czytam Sobie, poziom pierwszy:

                

Elementarz Falińskiego, ja uczyłam się z niego w zerówce, 12 lat później używały go moje siostry, a teraz Z :)




Podpisy pod rysunkami w gazetce "Cudaczek" http://www.cudaczek.pl/o-cudaczku.html
Bardzo lubimy ten 2-miesięcznik, polecamy go dla 4, 5 i 6 - latków.

Opis magazynu można znaleźć tu: http://makiwgiverny.blogspot.com/2013/10/cudaczek-i-przyjaciele-czyli-co-czytac.html


Oglądaliśmy (Z czas oglądania miała w trakcie inhalacji): 
Filmy przyrodnicze z serii Saga prastarej puszczy, odcinki: Żubr i Nornica :)


Filmy przyrodnicze BBC Planeta Ziemia, seria składa się z 12 filmów. My obejrzeliśmy do tej pory: Dżungle, Góry, Jaskinie, Od bieguna do bieguna i Woda. Jeden odcinek oglądamy zwykle kilka razy ;) Z uwielbia filmy przyrodnicze, wieczorem zamiast bajki prosi o taki film. Często ogląda jeden film przez dwa wieczory, dzielimy go po prostu na 2 części. Seria BBC wszystkim nam bardzo się podoba.

"Hotel dla psów"


"Balto"


"Zgaduj z Jessem"

  Graliśmy:

Gra Wyścig pingwinów, zasady takie jak w "chińczyku" a dodatkowo kostka wmontowana w planszę gry, mosty z dziurami którymi można zrzucić pingwina przeciwnika do wody :)