sobota, 31 stycznia 2015

Duże kolorowe schodki Montessori

A i J 24 miesięcy
Z 6 lat i 2 miesiące

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam duże kolorowe schodki Montessori wiedziałam, że będzie to wspaniała pomoc do nauki liczenia dla Z.
Po wielogodzinnych poszukiwaniach znalazłam je na allegro, najpierw kupiłam jeden komplet, a kiedy zobaczyłam jak chętnie pracuje z nimi Z dokupiłam drugi :)
Do tych 2 zestawów dokupiłam takiej samej wielkości koraliki które pomalowałam farbami akrylowymi i lakierem. Wspaniale nadają się do przeliczania, nawlekania, nauki nazw kolorów, turlania i przysłuchiwania się jaki wydają dźwięk spadając z kolejnych stopni schodów :)
Pierwsze spotkanie z kolorowymi schodami Montessori chłopcy mieli już w wieku kilku miesięcy, wtedy służyły głównie jako gryzaki :)
Teraz, na początku stycznia przygotowałam do schodów dodatkowe materiały, wydrukowałam je (i za laminowałam) ze strony: http://wczesnaedukacjaantkaikuby.blogspot.com/2011/10/kolorowe-schodki-montessori-materiay.html

Jest to idealny materiał do nauki + zabawy dla dzieci w wieku od 2 do ok 8-9 lat.
Materiał:
2 koszyczki z kompletem korali
wydrukowane i za laminowane instrukcje do układania
Na początek położyłam na stolikach chłopców karty z instrukcjami do układania, dopasowywania kolorów i długości koralików. Zaprezentowałam jak układam koraliki, mówiłam:
jeden czerwony koralik kładę na kolorze na czerwonym.
2 zielone korale kładę na kolorze zielonym itd.
Następnie pozostawiłam chłopaków do samodzielnej pracy, ze swoim materiałem.


 
  
 W trakcie pracy nie poprawiałam układanych koralików, nie ingerowałam, nie mówiłam co, gdzie ma leżeć. To bardzo ważny czas koncentracji i skupienia, nie należy w niego ingerować, a kardynalnym błędem jest chwalenie w czasie pracy! Jeden z chłopaków miał utrudnione zadanie, na jego karcie nie było kolorów.Widać jak wspaniale poradził sobie z dopasowaniem korali w górnej części piramidy :)

 Pod koniec zabawy koraliki stały się mikrofonem :)

Na koniec dla urozmaicenia, chłopcy dostali dodatkowe zajęcie, wkładali korale do podstawki której używa Z.


Gdybyście chcieli mieć taki zestaw dla Waszych dzieci, a nie macie czasu na samodzielne wykonanie możecie kupić go u mnie :) Cena i ilość do mailowego ustalenia: naszerodzicielstwobliskosci@wp.pl

  

Tu możecie podejrzeć w jaki sposób inni bawią się = pracują z tym materiałem Montessori:
http://wczesnaedukacjaantkaikuby.blogspot.com/2011/09/pracowity-tydzien-antosia-busy.html

http://dzikoludki.blogspot.com/2012/03/duze-kolorowe-schody-montessori.html

http://mamablizniacza.blogspot.com/2014/02/kolorowe-schodki-montessori-diy.html 

https://www.google.pl/search?q=Bead+Stairs&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=L9_KVIX9IavnywOL1IC4Dg&ved=0CAgQ_AUoAQ&biw=1280&bih=873

http://dzielnaoliwka.blogspot.com/2012/12/montessori-na-start.html

http://www.montessorialbum.com/montessori/index.php?title=Bead_Stair

https://www.google.pl/search?q=Bead+Stairs+you+tube&ie=utf-8&oe=utf-8&gws_rd=cr&ei=5t_KVNH4O-feywO-yYKwCw


czwartek, 29 stycznia 2015

Karnawałowo :)

A i J 25 miesięcy

Mój niedźwiedź z ostrymi pazurami i bardzo groźna, cały czas żądląca pszczoła :)


Chłopcy biegali pół dnia drapiąc ostrymi pazurami, gryząc ostrymi zębami i kłując ostrym palcem wskazującym tnz. żądłem!

 Ostre pazury i żądło!


A tu naprawdę ostre zęby!

Pamiętajcie o zamieszczeniu w mieszkaniu lustra na takiej wysokości i w takim miejscu aby dziecko zawsze mogło podejśći zobaczyć swoje odbicie.

Gdzie rodzice mogą się pobawić?

Do wspólnego rodzinnego świętowania śpiewem i tańcem rekomenduję spotkania:

  •  bale dla rodzin



  •  a dla rodziców taneczne zabawy z ... moim mężem z grupy wodzirejów Freak Frak





wtorek, 27 stycznia 2015

Przemoc . Kocham. Nie daję klapsów.


Zapraszam wszystkich na stronę:


Stop klapsom!

 logo



Od 1 sierpnia 2010 roku stosowanie kar cielesnych wobec dzieci jest zabronione, ale nadal 60% Polaków* uważa, że czasem trzeba dać dziecku klapsa.
Kampania „Kocham. Nie daję klapsów” ma na celu uświadamianie, że żadna forma przemocy wobec dziecka – nawet (nie)winny klaps – nie może być bagatelizowana.
Jeśli chcemy, by wielowiekowa historia bicia dzieci kiedykolwiek się zakończyła, musimy powiedzieć klapsom STOP!


Bo klaps to też bicie.



Potrzebujesz pomocy specjalisty?
Zapraszamy na forum "Razem znajdziemy rozwiązania" http://forum.ekalinowska.pl/


Nie bij swojego, ani cudzego dziecka!!!


Czy sama/sam też chcesz być bity, np przez szefa w pracy, swoją mamę/tatę, matkę/ojca swoich dzieci w momencie stresu?

Jedno z najgłupsze wytłumaczenia które słyszałam jako usprawiedliwienie rodzica po uderzeniu dziecka to:
- ja też byłem bity i nie wyszło mi to na nic złego - właśnie widać jakie ma to konsekwencje, taka osoba nie widzi, że padła ofiarą przemocy i sama jest oprawcą,
- chcę tylko pokazać dziecku jak to boli - to chyba jest naj naj głupsze!!!
- bicie skutkuje, zawsze po nim zachowuje się lepiej - ale dlatego, że dziecko rozumie swoje postępowanie, czy ze strachu przed bólem, a kiedy w pobliżu nie będzie rodzica zachowa się tak samo


Nigdy nie uderzyłam swojego dziecka, nie szarpię dzieci i nie potrząsam nimi - to jest przemoc! Gdyby tak się stało na pewno poszłabym na terapię, aby pomóc najpierw sobie, a przez to swoim dzieciom.

Uważam, że każda osoba która daje dziecku klapsy powinna zgłosić się do odpowiedniej poradni, psychologa lub instytucji w której może znaleźć pomoc dla siebie, aby nie krzywdzić dziecka i całej swojej rodziny!


niedziela, 25 stycznia 2015

Do wypożyczenia :)


U nas to był zabawkowy hit od ok 10 miesiąca do ok 17-18 miesiąca, zabawki wspaniale kształtują wiele umiejętności o których pisze M. Montessori, dają też duże pole do popisu jeśli chodzi o kreatywność dziecka.
O metodzie i materiałach = zabawkach możecie poczytać tu:
http://www.bycrodzicami.pl/category/materialy-montessori/

wspaniale opisuje je również mama na blogu:
http://www.howwemontessori.com/how-we-montessori/2012/09/toys-materials-shelves-at-rotation-at-17-months.html

https://www.pinterest.com/search/pins/?q=montessori%209-12%20month&term_meta%5B%5D=montessori|typed&term_meta%5B%5D=9-12|typed&term_meta%5B%5D=month|typed

Szczegóły odnośnie ceny i przesyłki udostępnię mailowo: naszerodzicielstwobliskosci@wp.pl

Mam do wypożyczenia za 50% ceny takie zabawki:










Do sprzedania książki:







Nauka czytania - litery część 1

zdjęcia zostały zrobione kiedy Z miała 3 lata i 1- 4 miesiące

Kiedy rozpoczęliśmy z Z naukę czytania? Trudno jednoznacznie określić to w czasie.
Przypominam sobie, że kiedy Z miała ok 1,5 roku bawiliśmy się z nią puzzlami podłogowymi - duży alfabet i magnetycznymi literkami z serków Danio :) ale czy to była nauka czytania? Na pewno zapamiętywała powoli, a może bardzo szybko litery. Bawiliśmy się tak, że ucieka jakaś literka a 1,5 roczna Z goni ją np po salonie. Ja lub S trzymaliśmy literkę i uciekaliśmy, a Z nas goniła, zaśmiewała się niesamowicie. Wymyśliła też sama zabawę: rzucała najdalej jak mogła magnetyczną literkę, krzyczała że jej ucieka i ją goniła, chowała literkę pod lodówką i prosiła mnie o szukanie.

W wieku ok 2 - 2,5 roku Z zaczęła bawić się literami, zabawa trwała do ok 3- 3,5 lat, do tego czasu Z poznała już wszystkie litery. W wieku ok 3,5-4 lat rozpoczęliśmy naukę sylab (o tym napiszę innym razem).
Na czym polegały nasze literowe zabawy edukacyjne?
Co ok 2 tygodnie zapoznawałam Z z nową literą, drukowaną dużą i mała.
Przygotowywałam książki z alfabetem, kilka kupiliśmy, część wypożyczaliśmy z biblioteki.
Czytaliśmy Z wierszyki, zagadki, rymowanki i opowiadania na temat nowo poznawanej literki.
     

https://encrypted-tbn1.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQuH95DTYXqense2U6jn00eZq8QDQE4AVW0mhYTpRImOUjECRJKzQ


Robiłyśmy literki z plasteliny według wzoru podanego w książce:
 
Wymyśliłam, litery z modeliny, Z wałkowała i nadawała kształt liter wałeczkom. Wałeczki modeliny powstawały na laminowanych podkładkach z literami, było jej łatwiej nadać im kształt liter.
Wrzucała je do wody, a po ugotowaniu malowała je bezbarwnym lakierem do paznokci. Z wymyślała mnóstwo zabaw, z modelinowymi literkami, podbijała nimi balon, tworzyły rodziny, miały swoje łóżka z pudełek, kołderki z chusteczek higienicznych i wiele, wiele innych. Niestety po tych wszystkich zabawach z przyjaciółmi literek zostało nam już tylko kilka ale spełniły swoje zadanie znakomicie.

 Na tablicy nad stolikiem Z powiesiłam wydrukowane na całej stronie A4 litery które towarzyszyły nam w danym tygodniu, pod nimi były podpisane obrazki zwierząt i przedmiotów rozpoczynających się na daną literę.
Stolik Z stał w kuchni, tam gdzie obie najczęściej przebywałyśmy, ne wyobrażam sobie aby ona mogła rysować, malować, lepić, pracować=bawić się w swoim pokoju a ja miała bym w tym czasie pracować w kuchni. W czasie naszej pracy byłyśmy blisko siebie, pozwoliło nam to rozmawiać ze sobą, mogłam obserwować Z przy nauce, widziałam co sprawia jej trudność a z czy m radzi sobie już świetnie. Cały czas służyłam jej pomocą, bawiłam się razem z nią. Stolik lub miejsce do zabaw dla dziecka w kuchni to też idealna okazja do tworzenia więzi! Zastanawiam się czasami jak rodzice bawią się z dzieckiem kiedy ono ma wszystkie swoje rzeczy tylko w swoim pokoju a pozostałe pomieszczenia nie są zupełnie dostosowane do jego potrzeb, czyste od dziecka...

Kupiliśmy kilka literek (rozmiar ok B6) które zrobione są z różnych materiałów, ceramiczne znaleźliśmy w sklepie PEPKO, metalowe w IKEA, tekturowe w Empiku.
Kilka naszych codziennych zajęć było zainspirowanych zajęciami Ladybird z bloga 1+1+1=1. Wydrukowałam dostępne na tej stronie materiały dotyczące nauki alfabetu. Z malowała różnymi technikami litery (świecą, kredkami, mazakami, farbami, wyklejała papierem, ciastoliną, malowała palcami, pianką do golenia itd), rysunki drukowałam na kartkach różnego koloru.

















Litery pisałam kredą na czarnej tablicy, i pisakami na suchościeralnej. Z pisała je po moim śladzie, a później próbowała pisać sama.
Do tej pory piszemy litery, sylaby i wyrazy na tablicy, pisanie na  pionowej powierzchni pozwala na uaktywnienie tych połączeń nerwowych które mogą zapobiegać dysleksji.

sobota, 24 stycznia 2015

Szczepienia

Najlepiej przeczytajcie tu:

https://prawdaxlxpl.wordpress.com/2014/07/31/neurobiolog-w-dzieci-wpompowuje-sie-skandaliczna-ilosc-szczepionek-tylko-po-to-zeby-mogly-zarabiac-koncerny-farmaceutyczne/  

Ciekawe są też komentarze.



 

Polski kalendarz szczepień nie jest w żaden sposób uzasadniony, wpompowuje się w dzieci niesamowitą dawkę szczepionek, po to tylko, żeby zarabiały koncerny farmaceutyczne. Podawanie dzieciom takich ilości szczepionek to zbrodnia – mówiła w Telewizji Republika neurobiolog, prof. Maria Czajkowska-Majewska.
Prof. Czajkowska-Majewska przybliżyła zatrważające statystyki, które pokazują, że szczepienia wywołują u dzieci liczne powikłania, a nierzadko prowadzą do zgonów. Nawiązała również, do tworzącego się ruchu przeciwników szczepień małych dzieci.
– Ruch szczepionkowy jest ruchem międzynarodowym, który zrodził się z doświadczeń rodziców dzieci, które miały powikłania poszczepienne – mówiła. – Takie powikłania zdarzają się bardzo często – dodała.
Według statystyk, na które powołała się ekspertka „w ciągu 20 lat w USA, od kiedy zaczęto monitorować tego typu powikłania, było ponad 100 tys. Zgonów, ciężkie powikłania dochodzą nawet do 10 mln przypadków”.
Podkreśliła również, że propagowanie szczepień w mediach i środowiskach lekarskich jest „propagandą”.
– Szczepienia na tak wielką skalę są największą pomyłką medycyny – podkreśliła prof. Maria Czajkowska-Majewska. – Doprowadziły do kalectwa ogromną ilość dzieci – dodała.
Takim efektom szczepień winna jest między innymi rtęć, dodawana do nich w celach konserwacyjnych.
– Związek rtęci dodawany do szczepionek jest naprawdę groźny – zaznaczała ekspertka. – Bezpłatne szczepionki w Polsce zawierają rtęć – dodała.
– Podawanie niemowlakom po urodzeniu szczepionki przeciwko żółtaczce typu B to po prostu zbrodnia. Takie dzieci chorują potem na autyzm, mają powikłania neurologiczne – podkreślała.
Zdaniem prof. Marii Czajkowskiej-Majewskiej, szczepionki są również przyczyną innych dolegliwości, takich jak cukrzyca, czy alergie.
– Alergie, na które chorują teraz prawie wszystkie dzieci też są wynikiem przyjmowania szczepionek – stwierdziła.mg
telewizja republika
http://telewizjarepublika.pl/ 


piątek, 23 stycznia 2015

Jak nie zepsuć dziecka

Marta napisała dokładnie to co ja myślę, na temat niszczenia psychiki dziecka ale nie ubrałabym tak pięknie w słowa.
Dzięki jej zgodzie możecie przeczytać jej posta u mnie :)
Dziękuję

http://refleksjemartybe.blogspot.co.uk/2013/04/jak-nie-zepsuc-dziecka.html

Jak nie zepsuć dziecka?

''(...) metody wychowawcze, które oparte są na sprawianiu dziecku przykrości i pozbawianiu różnych rzeczy w zależności od jego zachowania, tak naprawdę nie leczą z egoizmu, tylko go dodatkowo pielęgnują. Dziecko zamiast uczyć się zapominać o sobie (bo jego potrzeby już są zaspokojone) i myśleć o tym, jakie skutki niesie jego zachowanie dla innych ludzi, jak oni czują się z tym, co ono zrobiło, myśli bardziej o tym co mu się opłaca.'' Agnieszka Stein, ''Dziecko z bliska'', Mamania, str. 191.
''Można powiedzieć, że dziecko rozpieszczone, zepsute, to nie jest to dziecko, które jest kochane ''za bardzo'', które ufa i wierzy. Zepsute jest raczej to dziecko, które jest niepewne i stale się boi. To ono wysuwa kolejne żądania, potrzebuje powodów zainteresowania. Szuka potwierdzenia tego, że jest ważne, w kolejnych podarunkach i szczególnych względach. To właśnie takie niepewne dziecko często nie toleruje odmowy ze strony opiekuna, bo więź nie daje mu poczucia bezpieczeństwa. Dziecko rozpieszczone to też czasami dziecko, które dostaje to, czego żąda, zamiast tego, co potrzebuje. Dostaje rzecz, kiedy potrzebuje czegoś niematerialnego. Często dlatego, że rodzice chcą wynagrodzić mu brak czasu, uwagi, cierpliwości i czegokolwiek jeszcze, co wydaje nam się niedostępne lub trudne do dawania.'' Tamże, str, 69.

Wbrew pozorom to nie noszenie na rękach, telewizja czy zabawki psują dzieci. Więź, bezpieczeństwo, bliskość i niewartościująca uwaga, są tym, czego dzieciom potrzeba do prawidłowego rozwoju. Nie otrzymawszy tego, gdy dojrzeją, będą w ten czy inny sposób kuleć przez całe życie.
Rozpieszczone i popsute dzieci, to te, które obok niezaspokojonych potrzeb zależności, otrzymują za dużo tego, co działa nań destrukcyjnie:
- Nagrody i pochwały, bo z ich powodu dzieci nie budują swojego JA na zdrowym poczuciu własnej wartości, ale na ułudzie. Pochwały i nagrody robią z dzieci istoty zależne od komplementów i akceptacji zewnętrznej. Dzieci, które przyzwyczaiły się do otrzymywania nagród i pochwał, unikają zadań, które nie gwarantują zapłaty, gdy jej nie otrzymują odbierają ją jak karę. Przestają uczyć się dla samej wiedzy/rozwoju, przestają pomagać, żeby komuś ułatwić życie, jeśli im się to nie ''opłaca''; strach przed porażką zmusza je do oszustwa: ściągania na testach, wybierania najłatwiejszych zadań, unikania wszystkiego, co może przynieść im przykrość.
Są uzależnione od nagród, od pochwał, od akceptacji zewnętrznej.
''Jeżeli rodzice często cię chwalili, ale nigdy nie pytali jakie jest twoje zdanie na temat tego co zrobiłeś, namalowałeś albo zaśpiewałeś, to zapamiętasz do końca życia, że masz ładnie śpiewać, ładnie rysować i grzecznie się zachowywać oraz to, że jesteś nieważny i twoje zdanie nie ma znaczenia. Wiesz, że jako dorosły będziesz usiłował za wszelką cenę zdobyć aprobatę i pochwałę innych ludzi, bo będziesz czuł się niezdolny do działania bez ich akceptacji?'' Beata Pawlikowska, ''W dżungli podświadomości'', książki G+J, 2013, str. 49.
- Krytyka jest destrukcyjna, bo niszczy integralność i poczucie własnej wartości dziecka. Dzieci, które są stale pod obstrzałem krytyki, uczą się, że nie zasługują na szacunek, zatem, gdy osiągną dojrzałość, nie będą umiały bronić swoich granic przed tymi, którzy je ranią. Krytykowane, wyśmiewane dzieci, stają się nieśmiałe i podatne na prześladowania w grupie rówieśników; dorosłe reagują gniewem na najlżejszy objaw krytyki, bo ich mózg jest na nie wyczulony.
- Kara, klaps, na nawet karny jeżyk są destrukcyjne, bo niszczą dziecięce poczucie własnej wartości. Komunikują, że ich potrzeby, granic, uczuć nie są szanowane, respektowane. Uczą dzieci, iż takie, jakie są, nie są zasługują na miłość. Uczą je, że muszą się dostosować, żeby zdobyć czyjąś akceptację. Uczą braku szacunku do czyich granic, potrzeb i uczuć. Uczą przemocy, a więc będą reagować przemocą w chwili, gdy poczują, że ktoś je atakuje, nawet jeśli tak nie jest. Uczą się, że świat jest zły, że silniejszy wygrywa. Uczą tłumić uczucia oraz robić to, co im się opłaca i wreszcie uczą je oszukiwać rodziców: robić rzeczy, za które wiedzą, że zostaną ukarane, potajemnie.
''Bicie jest zawsze nadużywaniem władzy. Jest upokarzające i wzbudza lęk. Lęk uczy dzieci, że nie należy ufać i prowadzi do ukrywania autentycznych uczuć. Dzieci uczą się też od swoich rodziców, że przemoc jest akceptowalnym sposobem rozwiązywania konfliktów, że są złe i bezwartościowe i wymagają naprawy. Te dzieci szybko zapomną dlaczego były bite. Bardzo szybko się dostosują. Ale później postąpi tak samo ze słabszymi. Bijąc, uczymy przemocy.'' Alice Miller, ''Twoje ocalone życie, Media Rodzina, str. 190.
- Bagatelizowanie uczuć, odwracanie uwagi, bo uczy dzieci tłumić emocje (karanie za wyrażanie uczuć także). Człowiek, który nie zna swoich emocji, jest sobie obcy, nie rozumie samego siebie i nie akceptuje czyichś uczuć.
- Doradzanie, narzucanie własnego rozwiązania, bo uczy dzieci, że nie są zdolne same rozwiązywać swoich problemów. Uczy je zależności wtedy, gdy powinny dążyć do samodzielności, poznawania siebie i odkrywania świata.
Co zatem robić?
Nie krytykować, nie karać, nie bić, nie bagatelizować ich uczuć, nie doradzać.
Dzieci są kompetentne, uczą się na podstawie tego, co widzą: mówienie im, co mają robić jest zbędne.

Źródła:
- Alfie Kohn, ''Unconditional Parenting''
- Agnieszka Stein, ''Dziecko z bliska''
- Alice Miller, ''Twoje ocalone życie''
- Beata Pawlikowska, ''W dżungli podświadomości''
- Jesper Juul, ''Nie z miłości'', ''Twoje kompetentne dziecko'', ''Przestrzeń dla rodziny'', ''Twoja kompetentna rodzina''
- Thomas Gordon, ''Wychowanie bez porażek w praktyce''

czwartek, 22 stycznia 2015

Motoryka duża zimą - NARTY, SANKI, JABŁUSZKA, PLASTIKOWE KOŁA itd

Z 6 lat i 2 miesiące
A i J 24 miesiące

Postanowiliśmy maksymalnie jak tylko mogliśmy wykorzystać grudniowy śnieg. Każdego dnia lepiliśmy bałwany, jeździliśmy na sankach, i innych pojazdach do poruszania się po śniegu. Polecam duże plastikowe koło z uchwytami, można do niego przywiązać sznurek i ciągnąć dziecko jak na sankach ale największą frajdę Z sprawiały samodzielne zjazdy na kole z wysokiej górki w parku, przygodę z kołem rozpoczęliśmy w ubiegłoroczną Zimę. Może na nim zjeżdżać rodzic z dzieckiem!




Nasze kupiliśmy w Decathlonie, widziałam podobne w Realu ale znacznie mniejsze.
W ubiegłą zimę chłopcy ze względu na swój etap rozwoju motorycznego nie jeździli na sankach, nie jeździli też w wózku, na spacerach na zmianę z pobytem w nosidle i na rekach raczkowali po ziemi, chodniku, drodze i śniegu.
Tak, nasze dzieci jesienią i zimą do momentu kiedy sami nie zaczęli chodzić, w czasie spacerów raczkowali po ziemi, mieli do tego odpowiedni strój i mogli eksplorować teren wokół domu i na placu zabaw.
Sami wychodzili z mieszkania, sami schodzili po schodach ok 20 stopni i po tym jak otworzyłam im drzwi sami wychodzili na dwór.
Wiedza na temat instynktu samozachowawczego u dziecka które "wychowywane" jest środowisku rodzicielstwa bliskości daje mam rodzicom odwagę do dawania naszym dzieciom dużej swobody i samodzielności, to też daje z kolei im siłę i wiarę we własne możliwości! 
Nigdy nie połknęli niczego, co spowodowałoby u nich zagrożenie życia i zdrowia. Owszem brali do buzi wiele różnych rzeczy, zjedli trochę trawy, koniczyny, mniszka lekarskiego, kamyczków itd. ale nie wpłynęło to negatywnie na ich zdrowie.

Czy wasze maluchy też raczkują w czasie spacerów po dworze, jesienią, zimą, wiosną i latem?

Z uwagi na ogromny zapał J do jazdy na nartach postanowiliśmy nie gasić w nim tego ognia, z szacunku do jego ogromnego pragnienia kupiliśmy (za 10zł ;) małe idealne dla chłopaków narty, raczej nartki.
Radość była ogromna, Ja po kilku minutach nie potrzebował naszej asekuracji i śmgał na nich samodzielnie!
A zdecydowanie bardziej ostrożnie stawiał pierwsze nartowe kroczki, delikatnie trzymałam go na początku za rączki. 
Z też dostała swoje pierwsze duże narty, idealne do pierwszych prób i zjazdów z małych wzniesień ;)






Po szaleństwach na dworze w domu czekała ośnieżona dawką energii choinka z malinowymi bombkami ;)

 
 

Chłopcy zasnęli pijąc mleko z piersi z ... kijkami do nart w ręce ...