Słuchajcie waszych dzieci, nie posyłajcie ich za wcześnie do przedszkola, bawcie się z nimi :)
Kiedyś będziecie chcieli aby miały czas dla Was, to właśnie teraz jest czas na to aby pokazać im, że Wy macie czas dla nich!
http://zamotani.pl/bliskosc/
Bliskość

Zapytano mnie ostatnio, czy jak
ktoś nie nosi w chuście to nie nawiąże z dzieckiem więzi i nie da mu
bliskości. Jak bardzo chusta wpływa na relacje. Czy nie jest tak, że
przyzwyczajamy do noszenia i wychowujemy niesamodzielne dzieci?
Myślę sobie, że nie ma obowiązku noszenia w chuście, tak jak nie ma obowiązku noszenia na rękach. Ale czy to jednak nie to samo? Nie wiem jak chusta lub jej brak wpływa na relacje i więź innych, mogę jedynie odpowiadać za siebie, że mnie to pomogło nawiązać bardzo silną więź z moimi dziećmi. Nie mam w głowie takiego myślenia, że do czegoś przyzwyczaiłam. Raczej myślę w ten sposób, że bezpieczeństwo, bliskość, zaufanie, odpowiadanie na potrzeby, wszystko to z czym kojarzy mi się noszenie sprawiły, że moje dzieci są spokojniejsze. Łatwiej znoszę rozłąkę.
Kuba mając trochę ponad 3 lata zaczął chodzić do przedszkola, średnio szła aklimatyzacja. Wszędzie jednak słyszałam, że nie wolno mi go zabrać z przedszkola, bo mu pokaże, że nie musi tam chodzić. Chodził 3 miesiące i zaczął chorować. Z przyczyn zdrowotnych teraz też myślę, że bardziej z emocjonalnych nie było go w przedszkolu prawie 4 miesiące. Nie spieszyliśmy się z powrotem. Nie rozmawialiśmy o przedszkolu. Straszono mnie, że taka długa przerwa, że znowu wszystko od początku. Pewnego dnia zaczął pytać o przedszkole i kiedy do niego pójdzie. Stęsknił się. Wysiedział się z w domu, naładował akumulatory, a po pierwsze wiedział, że ma wybór. Poszedł do przedszkola. Cudowna zmiana, panie zachwycone, Kuba zadowolony, pewny siebie.
Myślę sobie, kiedy zaczniemy słuchać dzieci i przestaniemy za nie decydować, kiedy zaczniemy za nimi podążać, a nie biec przed nimi ciągnąć za rękę? Czy w ogóle jesteśmy na to gotowi? Czy jeszcze dużo w nas strachu, że na coś pozwolimy, rozpieścimy, źle wychowamy. Coraz częściej mam dowody na to, że rodzicielstwo bliskości działa, że się sprawdza. Potrzeba tylko czasu, żeby się o tym przekonać.
Myślę sobie, że nie ma obowiązku noszenia w chuście, tak jak nie ma obowiązku noszenia na rękach. Ale czy to jednak nie to samo? Nie wiem jak chusta lub jej brak wpływa na relacje i więź innych, mogę jedynie odpowiadać za siebie, że mnie to pomogło nawiązać bardzo silną więź z moimi dziećmi. Nie mam w głowie takiego myślenia, że do czegoś przyzwyczaiłam. Raczej myślę w ten sposób, że bezpieczeństwo, bliskość, zaufanie, odpowiadanie na potrzeby, wszystko to z czym kojarzy mi się noszenie sprawiły, że moje dzieci są spokojniejsze. Łatwiej znoszę rozłąkę.
Kuba mając trochę ponad 3 lata zaczął chodzić do przedszkola, średnio szła aklimatyzacja. Wszędzie jednak słyszałam, że nie wolno mi go zabrać z przedszkola, bo mu pokaże, że nie musi tam chodzić. Chodził 3 miesiące i zaczął chorować. Z przyczyn zdrowotnych teraz też myślę, że bardziej z emocjonalnych nie było go w przedszkolu prawie 4 miesiące. Nie spieszyliśmy się z powrotem. Nie rozmawialiśmy o przedszkolu. Straszono mnie, że taka długa przerwa, że znowu wszystko od początku. Pewnego dnia zaczął pytać o przedszkole i kiedy do niego pójdzie. Stęsknił się. Wysiedział się z w domu, naładował akumulatory, a po pierwsze wiedział, że ma wybór. Poszedł do przedszkola. Cudowna zmiana, panie zachwycone, Kuba zadowolony, pewny siebie.
Myślę sobie, kiedy zaczniemy słuchać dzieci i przestaniemy za nie decydować, kiedy zaczniemy za nimi podążać, a nie biec przed nimi ciągnąć za rękę? Czy w ogóle jesteśmy na to gotowi? Czy jeszcze dużo w nas strachu, że na coś pozwolimy, rozpieścimy, źle wychowamy. Coraz częściej mam dowody na to, że rodzicielstwo bliskości działa, że się sprawdza. Potrzeba tylko czasu, żeby się o tym przekonać.
3 komentarzy
-
Aliszia 25 marca 2013 22:19
Szczególnie cenne są doświadczenia mam, które mają już kilkuletnie dzieci. Gdy mnie ktoś pyta o to, czy noszenie w chuście i towarzyszenie dziecku, bliskość działają pozytywnie na przyszłość, mogę jedynie odpowiedzieć intuicyjnie… bo tak naprawdę, mając (dopiero) 9miesięczną córkę, dopiero za jakiś czas sama się o tym dowiem.
Dziękuję za taki wpis -
lavinka 4 lipca 2013 1:06
Bardzo mądry wpis. Choć akurat przyzwyczajenie nie jest złym słowem. Czasem się coś robi i dziecko się przyzwyczaja. Np. do obecności tylko jednego rodzica, bo tak wyszło. I wtedy ciężej jest zaakceptować tatę, ciocię czy nianię jako opiekuna zamiennego, bo mama „nagle” musi wrócić do pracy. Wszystko zależy od tego, jak chcemy wychowywać dziecko. Pamiętajmy, że chustonoszenie to jednak zabawka kultur prymitywnych, gdzie nie ma szkół ani przedszkoli. Gdzie dziecko jest w rodzinie przez całe dzieciństwo, a potem w wieku kilkunastu lat zakłada własną rodzinę. W naszych czasach takie coś traktowane jest jak patologia. Tracimy mnóstwo naszego życia na naukę czytania i pisania, na naukę zawodu i tak dalej. To sztucznie wydłuża dzieciństwo, ale tez odrywa człowieka od stada i czyni go samotnym. Cena, jaką płacimy za wysoki standard życia. Nie zamieniłabym się jednak z żadną afrykańską wioską, mimo że lubię nosić dziecko w nosidle -
Marta – Zamotani.pl 14 lipca 2013 22:06
Lavinka, może czas to chusty podejść bardzo praktycznie, niech to będzie kolejna opcja na transport dziecka, na kolki i płacz maluszka itp. Co Ty na to
My mamy podobne doświadczenie. Po pełnym fascynacji przedszkolem wrześniu, nadszedł kryzysowy październik i listopad, więc zrobiliśmy sobie dłuuugą przerwę na chorowanie i zatęsknienie za przedszkolem. I któregoś dnia Ninka sama powiedziała, że chce pójść, choć jeszcze przez pewien czas wyznaczała: "mamo, przyjdź dzisiaj po mnie przed obiadem/ po obiedzie/ po spaniu, dobrze?". I przychodziłam, tak jak prosiła, każdego niemal dnia inaczej, w zależności od nastroju. Aż kiedyś przestała wyznaczać, bo okazało się, że "po spaniu" jest dla niej i według niej najlepszą porą, bo zdąży się nacieszyć kontaktem z dziećmi, zajęciami, a przy tym zostaje jeszcze połowa dnia, którą możemy spędzić w 100% razem. Doszło do tego, że w poniedziałek rano to Ninka mnie pociesza: "Nie smuć się mamo, ja niedługo wrócę. Wiesz, bardzo Cię kocham, ale kocham tez moje przedszkole". Warto więc poczekać, aż dziecko samo postanowi kiedy i na co jest gotowe, chociaż w przypadku przedszkola zdaję sobie sprawę, że być może nie każdy ma taką możliwość, bo ja mam ten komfort, ze moja praca jest i zdalna i baaardzo elastyczna.
OdpowiedzUsuńTak, to właśnie jeden z powodów dla którego piszę tego bloga, dla takich komentarzy :)
OdpowiedzUsuńPopłakałam się ...
Chciałabym aby wszystkie dzieci miały takich rodziców, którzy będą podążać za ich rozwojem, a nie za własnym egoizmem.
Dziecko samo najlepiej wie kiedy przyszedł dla niego odpowiedni czas na integrację z innymi dziećmi i pozostawienie mamy na kilka godzin, po których jest z nią 100% czasu.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o chustę, to uważam, że jest to fantastyczny wynalazek :) Oczywiście nasłuchałam się komentarzy ze strony rodziny i niektórych znajomych, że niepotrzebnie przyzwyczajam dziecko do noszenia, bo nie będzie z moich rąk schodzić i stanę się niewolnicą noszenia. Czy to prawda? Gabrysia spała sobie w chuście jak suseł, ja miałam wolne ręce i możliwość bezstresowego spędzania czasu ze starszą Emilką. Gabrysia nie miała powodów do płaczu bo było jej dobrze, ja lubiłam jej bliskość i świadomość, że nic jej nie doskwiera, a Emilka nie musiała wyczekiwać na swoją kolej do zabawy i chodzić na paluszkach "bo Gabrysia śpi". Gabrysi w chuście nie obudziłoby stado pędzących nosorożców. Oczywiście osoby trzecie komentowały "O, jakie grzeczne dziecko!" - jakby niemowlę mogło być grzeczne albo niegrzeczne.Kiedy skończyła 4 miesiące, Gabi zaczęła się w chuście wiercić i domagać zmiany. Wciąż, od czasu do czasu, lądowała w chuście, ale na krótko. Wolała uczyć się pełzania i zwiedzać samodzielnie świat albo być noszoną na ręce, przodem do otoczenia. Drzemki zaczęła przesypiać w łóżku. W chwili obecnej kończy pół roku. Chusta przestała być nam potrzebna. Gabrysia sama wybrała. Jeśli ma na to ochotę to noszę ją w domu na rękach. Nie narzekam na to noszenie. Jeżeli akurat potrzebuję mieć obie ręce wolne to jest jeszcze nosidełko albo tata do pomocy :) Do jeżdżenia w wózku Gabrysia dojrzewała 5 miesięcy. Spacerowanie z chustą było wygodne i ani przez chwilę nie pomyślałam o przymuszaniu jej do wózka. Nasz tatuś marudził, że pieniądze na wózek wydane niepotrzebnie. Ale po 5 miesiącach nadszedł dzień, w którym Gabrysia na własne życzenie do wózka się przesiadła. Uważam więc, że wynalazek chusty to coś wspaniałego, co pozwala dziecku przebywać tak blisko rodzica, jak jest mu to potrzebne w pierwszych miesiącach życia i dojrzewać spokojnie do dnia pierwszej samodzielności.
OdpowiedzUsuńOgromnie dziękuje przemiłym sąsiadkom, w tym autorce tego bloga :) za przekazanie wiedzy o chustowaniu i za udostępnienie chusty. Żałuję, że kiedy Emilka się urodziła jeszcze nic o chustowaniu nie wiedziałam, ale jestem szczęśliwa, że mogłam nosić Gabrysię.
Jeśli chodzi o przedszkole, to życie rozwiązało mój dylemat, czy powinnam tam posłać 3letnią Emilkę. Po prostu nie spełniliśmy punktowego kryterium i w państwowym przedszkolu nie było dla nas miejsca. Naszym zmartwieniem był fakt, że nie mamy znajomych, z którymi moglibyśmy się spotykać na wspólne zabawy naszych dzieci. Smuciły mnie jesienne i zimowe miesiące, w których Emilka nie będzie mogła bawić się z dziećmi z sąsiedztwa na podwórku. Jednak z pomocą naszej wyobraźni oraz internetowych stron dot. domowej edukacji, udaje nam się spędzać ciekawie nawet najgorsze zimowe dni. Nie zauważyłam żeby Emilka była wycofana jeśli chodzi o kontakt z innymi dziećmi i jestem szczęśliwa, że mam tą możliwość przebywania z nią każdego dnia, bawienia się, uczenia przez zabawę i obserwowania jak rozwija się jej psychika oraz natychmiastowego reagowania, jeśli pojawiają się jakieś dziecięce smutki czy rozterki. I znów muszę podziękować Kasi za wszelkie porady, naprowadzenie na cenne książki takie jak "Twoje kompetentne dziecko" czy "Rodzicielstwo bliskości" i utrwalenie w przekonaniu, że to nie przedszkole ale my rodzice wychowujemy nasze dzieci! Nasłuchałam się od rodziny opinii, że dziecko MUSI iść do przedszkola, żeby nauczyć się życia w społeczeństwie, i wciąż muszę tego wysłuchiwać. Nigdy się z tym jednak nie zgadzałam i utwierdzam w przekonaniu, ze przedszkole ma być miejscem, do którego dziecko chce chodzić,a nie musi. W tym roku zapisujemy Emilcię i mam nadzieję, że znajdzie się dla niej miejsce. Jeśli się uda to na pewno pozostawimy jej wybór jak długo chce tam przebywać i czy w ogóle. Na szczęście mam taką możliwość, jako mama przebywająca w domu.