niedziela, 26 stycznia 2014

Nasza codzienność - czas z dzieckiem a separacja

Chciałam dziś napisać o separacji, kiedyś dostawaliśmy wiele rad na ten temat, na szczęście z nich nie skorzystaliśmy, posłuchaliśmy naszej intuicji :)
Obecnie jestem na rocznym urlopie macierzyńskim, później planuję zostać jeszcze na 3 letnim urlopie wychowawczym. Zawsze wiedziałam, że jeśli zdecyduję się na posiadanie dzieci, to tylko wtedy, kiedy będę mogła pozostać z nimi do min. 3-4 roku życia, bez konieczności dodatkowej pracy trwającej 8 godzin dziennie. Dopuszczam możliwość pracy w moim zawodzie na pół etatu (10 godzin tygodniowo) gdybym  zarabiała min. 2000zł miesięcznie, a że w tym kraju nie jest to możliwe więc zostaję w domu.
Chłopcy są w domu ze mną od rana do godz ok 13.00 - 14.00, później przychodzi tata z pracy i Z ze szkoły (rzadko do niej chodzi ale bywają takie dni ;) Jesteśmy zdecydowanymi przeciwnikami instytucji żłobka, wiele prywatnych przedszkoli ma w ofercie grupę żłobkową dla dwulatków, przechowalnię którą nazywa się przedszkolem :( smutne to. Brzmi jednak dumnie: mój dwulatek chodzi już do przedszkola. Są sytuacje które wymagają pozostawienia dziecka w takich placówkach dla mnie musiała by być to skrajna bieda.
Obecnie za skrają biedę niektórzy uważają sytuację kiedy nie mogą wyjechać na drogie wakacje, kupować markowych ubrań, zabawek itd. Często też pozostawia się tam takie maluszki ponieważ w domu pojawia się rodzeństwo i rodzicom nie jest potrzebny przeszkadzający ich zdaniem dwulatek, dlaczego więc decydują się na kolejne dziecko tak szybko? Dlaczego takie małe dziecko ma być separowane od możliwości bycia blisko mamy kiedy ona i tak jest w domu, czy dla własnej wygody można poświęcać życie dziecka?
Jesteśmy również przeciwnikami instytucji niani (łącznie z babciami). Uważamy, że dzieci powinni wychowywać ich rodzice. Tylko sobie powinni dać ten przywilej pokazywania świata dziecku, możliwości towarzyszenia mu w sytuacjach radości i smutku, w chorobie, w nauce mówienia, chodzenia, czytania itd Nie wyobrażam sobie sytuacji kiedy moje dziecko wypowiada pierwsze słowa, stawia pierwsze kroki, zaczyna rozumieć i nazywać otaczający je świat, a ja jestem w tym czasie (6-9 godzin) poza domem. Stalibyśmy się dla siebie znajomymi, którzy widują się ze sobą 2-3 godziny dziennie przed zaśnięciem. Nie rozumielibyśmy się tak doskonale jak teraz rozumiemy Z.
Tak czasami można zostawić dziecko z kimś bliskim, kogo dziecko dobrze zna ale na pewno nie w sytuacji kiedy płacze, i widać, że nie jest gotowe na rozłąkę (wyłączam tu sytuacje chorobowe z koniecznością hospitalizacji kiedy mama jest w szpitalu z jednym dzieckiem a tata z pozostałymi w domu lub odwrotnie). Jeżeli tylko możemy dokonać małych zmian w domowym budżecie, wydać trochę mniej pieniędzy na ubrania, kosmetyki i inne przedmioty kupowane w nadmiarze, to moim zdaniem warto zatrudnić na kilka godzin pomoc do prac domowych. Moimi priorytetami jest czysta podłoga, sortowane i chowane prania, obsługa zmywarki i pomoc przy przygotowaniu obiadu.
Z nie rozstawała się z nami do ok 2,5-3 lat, kiedy proponowaliśmy jej pozostanie u kogoś bez nas nie chciała tego i nie zostawialiśmy jej do czasu kiedy sama się na to zgodziła, a było to w okolicy 3,5 lat. W wieku 4 lat zaczęła zostawać w domach koleżanek z przedszkola na kilka godzin dziennie. Zupełnie nie potrzebne okazały się obawy wielu osób twierdzących, że Z nigdy się z nami nie rozstanie i do śmierci nas nie opuści ;) Nie jest łatwo odpierać kolejne dobre rady, że Z powinna być zostawiana mimo płaczu z innymi osobami, wbrew jej woli, że powinna nocować poza domem itd. Z nam ufa wie, że zawsze jej uczucia są dla nas ważne, brane pod uwagę, że zawsze może na nas liczyć, nigdy nie robimy nic wbrew jej woli i zdrowemu rozsądkowi. Nie chciała iść do przedszkola w wieku 3 lat i nie zostawiliśmy jej tam. Zrobiłam rozeznanie, spędziłam kilka dni z Z w przedszkolu i stwierdziliśmy, że Z ma racje, to nie czas i miejsce dla niej. Dla 100% pewności przeczytałam kilka książek, artykułów i poszłam na wizytę do psychologa dziecięcego.
Moje wnioski: trzylatek nie powinien w ogóle chodzić do przedszkola; czterolatek też raczej nie powinien, chyba,że chce ale tylko na 3-4 godziny dziennie, 3-4 razy w tygodniu; pięciolatek tak jak 4 latek ale jego bardziej już rozwinięty mózg pozwoli mu pozostać ok 5 godzin w hałasie i z dala od rodziców, są to oczywiście moje uogólnienia. Jeśli już koniecznie chcemy posłać dziecko do szkoły, to moim zdaniem najodpowiedniejszy jest wiek 6-7 lat kiedy psychika dziecka jest już dosyć dobrze rozwinięta tak jak i jego odporność ;)
W wieku 4 lat Z sama zaproponowała, że chce chodzić do przedszkola.
W RB niczego nie przyspieszamy, obserwujemy dziecko, sygnały jakie do nas wysyła i jesteśmy gotowi na zmiany.
Teraz Z chodzi do zerówki. Przeraża mnie jednak system edukacji w Polsce, podstawa programowa która obejmuje ten zam zakres wiedzy i umiejętności dla 5 i 6 latków. Panie, które wymagają osiągnięcia tych samych umiejętności od mało zdolnego 5 latka i bardzo inteligentnego 6 latka.  Pani porównuje umiejętności dzieci w ich obecności zawstydzając je i zniechęcając do siebie na wzajem. Najważniejsza jest realizacja programu, zaobserwowaliśmy brak wiedzy na temat przemocy emocjonalnej i motywowania do pracy dzieci. Mam wrażenie, że Z niczego nowego nie nauczyła i nie dowiedziała się w szkole w tym roku.
W domu nauczyła się czytać, pisać, dodawać i odejmować do 10, liczyć itd. Nauczyła się jednak jak szybko reagować na sygnały, które pani daje dzieciom gwizdkiem przerywając kilka razy wcześniej zadaną pracę...
Polecam do przeczytania i zrobienia sobie testu:
http://wswieciezyrafy.blogspot.com/2013/12/kazde-twoje-sowo-zmienia-zycie.html

Polecam również do przeczytania książkę "Mądrzy rodzice", jest tam bardzo dobrze opisany rozwój mózgu dziecka, zawarta jest również informacja, że nawet pięciolatki nie powinny bmyć koniecznie posyłane do przedszkola.
W ostatnich rozdziałach książki "W głębi kontinuum" wspaniale opisany jest sens przebywania matki z dzieckiem przez pierwsze lata jego życia. Jeżeli  mama twierdzi, że do 3-4 lat życia dziecka może ono przebywać bez niej "tylko" 8 godzin dziennie, to po przeczytaniu tych rozdziałów dowie się na co skazuje swoje dziecko w przyszłości.
Bardzo dobrze wspominam czas kiedy po narodzinach chłopców zdecydowaliśmy się nie posyłać Z do przedszkola (chcieliśmy uniknąć infekcji) i byliśmy razem w domu. Te pierwsze pół roku kiedy Z obserwowała jak zajmujemy się chłopakami i naśladowała nas, była cudownie czuła i opiekuńcza. Ten wspólny czas jest dla nas wszystkich nadal wspaniałą lekcja cierpliwości i miłości jaką obdarza się rodzeństwo.

Osobiście uważam, że edukacja domowa jest najlepszym rozwiązaniem dla dzieci i rodziców. Nadal się nad nią zastanawiamy.