wtorek, 26 maja 2015

Nie płacz, przecież nic się nie stało. - Nie znoszę tego stwierdzenia!


http://dziecisawazne.pl/nie-jest-powod-placzu-czyli-kto-decyduje-o-wartosci-uczuc-dziecka/

 

Mama, tata i pięcioletnia córeczka siedzą w kawiarni, piją herbatkę, jedzą smakołyki. Dziewczynka zauważa w drugim pomieszczeniu mały plac zabaw dla dzieci i pyta rodziców, czy może się pobawić. Rodzice się zgadzają. Przed odejściem dziewczynka prosi rodziców, by nie ruszali jej ciastka: nie próbowali, nie częstowali się – tylko poczekali na nią. Rodzice potwierdzają, jednak dla pewności dziecko pyta najpierw mamę, a potem tatę: „Ale obiecujesz?”. Oboje potakują.

Mama i tata rozmawiają przy herbacie, dziecko bawi się w drugim pomieszczeniu. Gdy tata zjada swoje ciastko, z ciekawością przygląda się ciastku córki i mówi do partnerki: „Ciekawe, czy dobre”. Kobieta odpowiada: „Nie ruszaj, przecież obiecałeś”, na co mężczyzna mówi: „Oj, tylko jeden kawałek, resztę zostawię”.
Gdy córka wraca, zauważa brak kawałka swojego ciastka. W jej oczach widać rozczarowanie, a po chwili pojawiają się smutek i złość. Pyta rodziców: „Gdzie moje ciastko?”, „Kto zjadł kawałek?”. Gdy tata odpowiada: „Ja, ale tylko jeden mały gryz, reszta czeka na ciebie”, dziewczyna krzyczy: „Obiecałeś!” i płacze.
Próby uspokojenia dziecka nie przynoszą rezultatu, a po chwili tata mówi do córki: „Kochanie, co to, to nie. Ciastko nie jest powodem do płaczu. Płaczemy, gdy dzieje się coś poważnego lub gdy coś nas bardzo boli, gdy jesteśmy poważnie chorzy, a nie z powodu kawałka ciastka. To nie jest powód do płaczu!”.

Przyjrzyjmy się tej sytuacji z perspektywy rodzica i oczami dziecka

  • Z perspektywy rodzica

Domyślam się, że ani tata, ani mama nie mieli złych intencji. Wspólnie z radością spędzali czas, zapewne dobrze się bawili i chcieli nacieszyć się tą chwilą. Z przyjemnością pili wspólnie herbatę i zajadali smakołyki. Pyszne wypieki mogły rozbudzić w nich, a szczególnie w tacie, chęć dogadzania sobie, próbowania nowych smaków i potrzebę przyjemności. Prawdopodobnie dlatego tata delikatnie nadgryzł ciastko córki. Nie chciał jej sprawić przykrości i w swoim odczuciu nie złamał obietnicy – nie zjadł całego ciastka (choć mógł mieć na nie ochotę). Spróbował tylko kawałek i powstrzymał się od zjedzenia reszty, dotrzymując słowa.
Gdy dziecko zaczęło głośno i dobitnie rozpaczać z powodu brakującego kawałka, mężczyzna mógł poczuć zmieszanie, irytację, może nawet zawstydzenie lub rozgoryczenie. Być może potrzebował współpracy, łatwości, cieszenia się chwilą.
Co mogło stać za słowami: „To nie jest powód do płaczu”? To zdanie często wypowiadane przez rodziców czy w ogóle przez dorosłych do dzieci. Być może ten mężczyzna sam je słyszał w dzieciństwie i jako dorosły nie zastanowił się, co tak naprawdę znaczy. W tym konkretnym momencie potrzebował harmonii i jako sposób, by ją osiągnąć, wybrał uspokojenie córki tymi właśnie słowami.
  • Z perspektywy dziecka

Dziewczynka kilkakrotnie upewniała się u rodziców, że jej ciastko będzie na nią czekało nietknięte. Zależało jej w tym momencie na dobrej zabawie na placu zabaw i jednocześnie na ustaleniu zasad pozostawienia smakołyku pod opieką rodziców. Dlatego dopytywała – chciała mieć pewność, że jej smakołyk będzie bezpieczne na nią czekał. Co mogła czuć? Była zapewne zrelaksowana i pogodna. Potrzebowała zabawy, jasnych zasad i bezpieczeństwa. W relacji rodziców i dzieci bardzo ważne jest zaufanie, szacunek dla potrzeb oraz uczuć i maluchów, i dorosłych, przewidywalność – dzięki temu dzieci czują się stabilnie i mogą się bezpiecznie rozwijać emocjonalnie. Rodzice to przecież najważniejsze osoby w życiu dziecka. Gdy więc coś mówią, ono chce im w pełni zaufać, wierzyć, że dotrzymają ustaleń czy obietnic.
Oczywiście, zawsze może się zdarzyć, że obiecując coś jako rodzice, wyrażamy intencję, że coś zrobimy lub nie zrobimy, ale z czasem sytuacja ulega zmianie i ustalenia nie mogą być dotrzymane. Na przykład dziecko pyta: „Czy możesz obiecać mi, że po przedszkolu pojedziemy do babci?”. Jeśli tego akurat dnia popsuje nam się auto i odwiedziny u babci nie będą możliwe, dziecko może oczywiście powiedzieć: „Ale obiecałeś!”. Wówczas warto porozmawiać o intencji, z jaką obiecywaliśmy, i o tym, jak sytuacja się zmieniła. O tym, że nadal zależy nam na wizycie u babci i jednocześnie nie mamy jak się do niej dostać. Warto też ustalić nowy, potencjalnie możliwy termin takiej wizyty, by dziecko wiedziało i czuło, że dotrzymywanie obietnic jest dla nas ważne oraz że jego prośby traktujemy poważnie i na równi z własnymi potrzebami.

Dotrzymywanie obietnic

Wróćmy jednak do sytuacji w kawiarni. Można by próbować uzasadniać, że tata, obiecując, nie wiedział, jak dużą będzie miał ochotę na ciastko. Dla nas jednak kluczowe jest, by obietnice składne dziecku były traktowane na równi z obietnicami składanymi dorosłym oraz by mieć świadomość, dlaczego dotrzymywanie obietnic jest dla dziecka ważne. I nawet jeśli nie uda nam się słowa z ważnych czy mniej ważnych powodów dotrzymać, zawsze warto z dzieckiem porozmawiać i wyjaśnić, jaką swoją potrzebę próbowaliśmy zaspokoić, łamiąc obietnicę.
Zastanówmy się, jak czuła się dziewczynka, gdy usłyszała słowa: „To nie jest powód do płaczu”. Była bardzo smutna, rozczarowana, a może nawet zła. Gdy tata powiedział, że płaczemy tylko wtedy, gdy coś nas poważnie boli, dziewczynka mogła pomyśleć (ja przynajmniej tak sobie pomyślałam): „Ależ mnie boli, i to bardzo, serce – jest złamane, jest mi bardzo źle i to jest poważne. Chodzi o ciastko, o coś dla mnie ważnego w danym momencie!!!”. Czego potrzebowała? Być może przewidywalności, bycia zauważoną i wysłuchaną, potrzebowała zaufania i bezpieczeństwa, a także szacunku dla siebie i swoich potrzeb.
Całe jej ciało mówi, że stało się coś ważnego, dlatego płyną jej łzy i się złości. Gdy w takim momencie jedna z najważniejszych osób mówi jej, że to nie jest powód do płaczu, że to nie jest wystarczająco ważne czy poważne, co wówczas może dziewczynka pomyśleć o sobie i zaufaniu do siebie? W sytuacjach, w których dorosły podważa lub wręcz zaprzecza temu, co czuje i czego doświadcza dziecko, ono, by się dostosować, potrzebuje się wycofać, ukryć swoje uczucia, zaprzeczyć im, zrezygnować z kawałka siebie. Nie sprzyja to rozwijaniu zaufania do siebie, pewności siebie czy umiejętności wyrażania uczuć i potrzeb ani stawiania własnych granic.

Wspierające słowa

Oczywiście w świecie dziecka inne sprawy są istotne niż w świecie dorosłych. Nie porządek będzie najważniejszy, lecz dobra i kreatywna zabawa. Nie dwugodzinny obiad z wujkami i dziadkami, lecz pójście z kolegami z wakacji na pizzę. Nie kolejna długa mozolna wycieczka w góry z rodzicami, lecz cały swobodny dzień nicnierobienia z kolegami na podwórku. I nie zawsze jest ważniejsze, co wybierzemy, lecz w jaki sposób o tym będziemy rozmawiać i jak będziemy to ustalać.
Słowa, które wypowiadamy do innych, a szczególnie dzieci, mają znaczenie. Mogą dodawać siły, wspierać rozwijanie skrzydeł ku szczęściu i wierze we własne możliwości lub je podcinać.
I choć wiele jest takich zwrotów, które mimo dobrych chęci jakby mimowolnie wydostają się z ust rodziców, ot, choćby „Nic wielkiego się nie stało”, „To nie jest powód do płaczu”. Warto odpowiedzieć sobie na pytania:
  • Co ja jako rodzic tak naprawdę chcę teraz powiedzieć dziecku?
  • O jakich potrzebach chcę mu powiedzieć, jakie wartości chcę mu przekazać?
  • A także na ile takie stereotypowe zwroty wspierają budowanie z dzieckiem relacji opartej na wzajemnym szacunku, zaufaniu i bezwarunkowej akceptacji?


Brak komentarzy: