poniedziałek, 8 czerwca 2015

“Nie płacz, nic się nie stało!” część 2

http://dziecisawazne.pl/nie-placz-przeciez-nic-sie-nie-stalo-dlaczego-warto-przyjac-perspektywe-dziecka/

 

  

Janusz Korczak powiedział: „Nie ma dzieci, są ludzie”.

Kilkulatek idzie chodnikiem, niespodziewanie potyka się i upada na ziemię. Po chwili wstaje. Naskórek niezdarty, brak oznak zranienia, a jednak jest płacz, smutek i strach.
Stojący obok dorosły patrzy na sytuację i mówi: „O dobrze, że nic się nie stało”.
Malec płacze jednak i mówi: „A właśnie, że dużo się stało! Boli!
Kto ma rację?  Kto „wie lepiej”, czy coś stało czy nie? Od czego zależy ta wiedza: od wieku, doświadczenia?

Każdy z nas, niezależnie od wieku, ma prawo do swoich odczuć

Czujemy to, co czujemy, i jest to niezależne od tego, czy otoczenie to potwierdza czy nie. Emocje pojawiają się samoistnie w reakcji na zewnętrzne bodźce. Uczucia są sygnałami płynącymi z ciała informującymi o zaspokojonych lub niezaspokojonych potrzebach. Jak mówi Marshall Rosenberg, twórca Porozumienia bez przemocy, uczucia i potrzeby informują nas o energii życia, która w danym momencie przez nas przepływa.
Zaufanie do tego, co czujemy, uważność na sygnały i informacje z ciała to umiejętność, z którą się rodzimy, lecz o której nieraz w wyniku procesu wychowania zapominamy lub inaczej to nazywając, od których się oddzielamy i tracimy do nich dostęp. Wówczas czujemy to, co „powinniśmy” czuć, skupiamy się na zaspokajaniu potrzeb otoczenia, spełnianiu cudzych oczekiwań i żyjemy jakby nieswoim życiem…

Rola rodzica

Jako rodzice możemy wspierać dzieci w zaufaniu do siebie, uważności na własne uczucia i potrzeby. Jako że jesteśmy ważnymi osobami w życiu naszych dzieci, możemy kształtować nie tylko ich światopogląd i wartości dzieci, lecz również to, na ile poważnie traktują swoje uczucia i potrzeby.
W dziecięcych oczach dorosły „wie lepiej”, dlatego warto dawać uwagę uczuciom dziecka, wspierać je w nazywaniu emocji, by od najmłodszych lat mogło ono budować poczucie własnej wartości i kontakt ze sobą.
Dlatego jeśli dorosły mówi dziecku, że „nic się nie stało” lub „nic nie boli”, gdy faktycznie boli, to dziecko uczy się, że nie może ufać sobie, swoim odczuciom i przeżyciom. Dziecko buduje pancerz i odcina się od emocji, nie umie ich okazać, a w konsekwencji nie nauczy się wczuć się w uczucia innych.

Co to daje dziecku?

Dziecko ma świat dziecięcy, świat, który jest aktualny dla niego na jego poziomie, przeżywa go tak jak umie, krzyczy, bo czegoś chce, a nie dlatego, że robi na złość dorosłemu.
Relacja rodzic-dziecko jest dynamiczna, czasem jest łatwa, czasem wymaga więcej zaangażowania i cierpliwości ze strony dorosłego, to nie znaczy, że dorosły popełnia błąd albo robi za mało czy za dużo. Oczywiście może tak być, ale zakładając, że ja – rodzic robię tyle, ile umiem i z pełnią zaangażowania i chęci do budowania relacji z dzieckiem, jestem najlepszym rodzicem, jakim umiem w danym momencie być.
Dawanie empatii daje dziecku wiarę w siebie i swoje odczucia, uczy empatii dla siebie i tego, że może ją dostać od drugiego człowieka. Uczą się tego jego: ciało, serce i umysł, co skutkuje kontaktem ze sobą, kontaktem ze swoimi potrzebami i uczuciami, a także ze swoim ciałem. Przekłada się to na zdolność dokonywania wyborów, wiarę w siebie, szukania odpowiedzi w sobie, a nie na zewnątrz, akceptacji i znajomości siebie.

Co to daje rodzicowi?

Rodzic przede wszystkim buduje kontakt z dzieckiem. Uczy w ten sposób dziecko, że rodzic jest po jego stronie, tworzy się zaufanie i więź. Zwiększa swoja szanse na to, że dziecko z otwartością i odwagą przyjdzie do niego z problemem. Sytuacja: dziecko biegnie i się potyka, a ma właśnie nowe buty. Dziecko uderzyło się w kolano i płacze. Rodzic krzyczy, że dziecko nie uważa, że biega i nie umie powoli iść i że to za karę się przewróciło, a na dodatek nie szanuje swoich nowych butów. Fala słów, której obolałe i rozżalone dziecko nie słyszy, bo jest w tym, co mu dolega i co się z nim dzieje. Takie reakcje nie budują kontaktu, odsuwają dziecko od rodzica.
Dzięki metodzie czterech kroków może oszacować sytuację, ocenić ją na „zimno”, ocenić na poziomie faktów. Może nazwać sobie, co się faktycznie wydarzyło, co widzi, że dzieje się z dzieckiem i nazwać to, co dzieje się z nim. Jakie rodzą się w nim myśli i przekonania, jakie rodzą się emocje i czego w związku z nimi potrzebuje.
Postawienie się na miejscu dziecka bywa niełatwe. Powodów może być wiele: moje emocje, które biorą górę, nie wiem, o co chodzi dziecku, ja jako dziecko nie dostawałem empatii i dorośli nie wczuwali się w moją sytuację, więc jest mi trudno w stosunku do dziecka, mam świadomość, że chcę je wesprzeć, ale uczę się tego. Ważne, by dać sobie-rodzicowi empatię, bo dzięki niej jestem w stanie zaopiekować się sobą, a potem pochylić się nas dzieckiem.

Brak komentarzy: