Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 6 miesięcy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 6 miesięcy. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 25 maja 2015

Smoczek - Tak czy nie? Co warto wiedzieć? część 2


http://www.ciazowy.pl/artykul,smoczek-silikonowy-przyjaciel-czy-wrog-dziecka,1027,1.html

Smoczek – silikonowy przyjaciel czy wróg dziecka?  



Niemowlę ma naturalną potrzebę ssania, powstałą jeszcze w łonie matki. Nic więc dziwnego, że tak niechętnie rozstaje się ze smoczkiem i szybko znajduje zamiennika – własny kciuk. Ale czy silikonowa zabawka jest mu właściwie potrzebna?
Odruch ssania wykształca się u dziecka w 11 tygodniu życia płodowego. Jego podstawowym przeznaczeniem jest przygotowanie żuchwy noworodka do spożywania pokarmu poprzez ssanie piersi matki. Karmienie piersią jest niezbędne dla rozwoju mięśni twarzy dziecka – podczas laktacji korzysta ono z aż 40 mięśni (podczas gdy ssanie smoczka czy butelki wymaga koordynacji zaledwie 4). Potrzeba ssania u niektórych maluchów jest jednak na tyle silna, że zwykłe karmienie jej nie zaspokaja. Rodzice są już zazwyczaj na to przygotowani – zakup smoczka jest jednym z wielu etapów sporządzania wyprawki. Często już w szpitalu położne podpowiadają, by zapoznać dziecko ze smokiem – dla jego dobra i spokoju rodziców. Tym sposobem maluch przywiązuje się do smoczka i rzadko kiedy pozwala go sobie odebrać bez walki. Potrzeba ssania maleje lub całkiem wygasa po szóstym miesiącu życia.  Coraz więcej współczesnych rodziców jeszcze przed narodzinami dziecka podejmuje świadomą decyzję, aby w ogóle malca nie uczyć ssania smoczka. I wielu z nich z próby tej wychodzi zwycięską ręką, a ich maluchy od samego początku świetnie radzą sobie bez silikonowego przyjaciela. Są jednak dzieci, które mają tak silną potrzebę ssania, że jeśli nawet podejmie się decyzję o niepodawaniu smoczka, szybką znajdą jego zamiennik – własny palec.

Negatywne skutki używania smoczka
Co prawda producenci smoczków z pewnością nie muszą martwić się o spadek popytu na ich produkt, jednak coraz więcej rodziców próbuje dziś zrezygnować lub przynajmniej ograniczyć używanie smoczka u swoich dzieci. Dzieje się tak m.in. dlatego, że najnowsze badania logopedów za jedną z przyczyn wad zgryzu i wymowy u kilkuletnich dzieci uznają właśnie długotrwałe ssanie smoczka. Nie jest to jedyny minus silikonowych zabawek. Za najczęstsze wady stosowania smoczków uważa się:
  • ryzyko zaburzenia poprawnego odruchu ssania piersi matki – konsekwencją tego może być spowolnienie laktacji, wywołane brakiem chęci lub leniwym ssaniem pokarmu przez dziecko,
  • problemy ortodontyczne – wady wymowy i zgryzu, których początek leży m.in. w nieprawidłowym lub zbyt silnym odruchu ssania smoka, a także z jego niewłaściwego dobrania,
  • zagrożenie cytomegalią – chorobą przenoszoną przez ślinę np. rodziców, oczyszczających w ten sposób smoczek przed włożeniem go do buzi dziecka,
  • możliwość uczulenia na lateks lub inną substancję, z której jest wykonany smok,
  • kłopoty z komunikacją u dzieci, które zbyt długo używają smoczka – zdarza się, że maluchy te mniej chętnie i rzadziej mówią, a ich kontakt z otoczeniem jest mniej ożywiony.

 Rozstanie ze smoczkiem:

Niestety, takie historie nie należą do rzadkości. Dobrze jest więc jak najwcześniej podjąć odpowiednie kroki:

  • wyeliminować przyczyny ssania kciuka – np. gdy dziecko jest przygnębione czy marudne, pobyć z nim, pobawić się, zająć je czymś,
  • zakupić „gorzki paluch”, czyli preparat, którym smaruje się paluszki i paznokcie dziecka – nie jest on niebezpieczny dla zdrowia (nie uczula), a może zniechęcić dziecko do wkładania paluszka do buzi,
  • delikatnie wyjmować palec z buzi, tłumacząc (choćby w żartobliwy sposób), dlaczego nie powinno się go ssać,
  • trzymać rączki dziecka w swoich, gdy lądują one w buzi w sytuacjach napięcia (np. podczas oglądania bajki),
  • znaleźć zamiennik, którym można zająć rączki dziecka, taki jak ciastolina, piłeczka czy niezbyt twarda (aby nie podrażnić dziąsełek) zabawka.

I, co najważniejsze, należy pamiętać, że odruch ssania jest naturalną potrzebą dziecka i że wymaga ono w okresie rozstania się ze smoczkiem czy kciukiem wsparcia i cierpliwości rodziców.

http://www.edziecko.pl/pierwszy_rok/1,79402,3852792.html

Smoczek nie powinien zastępować dziecku uwagi, troski i bliskości rodziców. 
Każdy mały ssak lubi ssać. Dziecko przychodzi na świat z odruchem ssania - tak wyposażyła je natura i dzięki temu może przeżyć. Błogie chwile przy piersi, bliskość ciepłej mamy, pełny brzuszek - najpiękniejsze przeżycia kojarzą się noworodkowi właśnie ze ssaniem. Ssanie jest dla malucha nie tylko sposobem odżywiania - zaspokaja też potrzebę bezpieczeństwa, ciepła, bliskości, koi i dostarcza miłych wrażeń, kiedy dokuczy nuda i brak atrakcji. Jednym słowem - sama przyjemność. Nic dziwnego, że kiedy maluch jest zmęczony, znudzony, samotny, zdenerwowany - chce ssać.

Wszystkie dzieci mają potrzebę ssania i dla wszystkich jest to wielka frajda. Jednak niektórym maluchom wystarcza ssanie piersi podczas karmienia i łatwiej znoszą chwilowy gorszy nastrój. Inne chciałyby się natychmiast pocieszyć, a ssać mogłyby bez przerwy. Zależy to od temperamentu, a może także od przebiegu ciąży i porodu. Nie bez znaczenia jest też atmosfera w domu i to, jak mama odnajduje się w nowej roli.

Niezależnie od przyczyn są dzieci, które lubią spędzać czas wyłącznie przy piersi i stanowczo protestują przeciwko wszelkim innym zajęciom. Niektórym mamom to nie przeszkadza, potrafią sprostać wymaganiom fanatycznego ssaka i mają oparcie w rodzinie, która bierze na siebie domowe obowiązki. Inne jednak nie czują się dobrze z dzieckiem przy piersi 24 godziny na dobę, chciałyby mieć chwilę na ugotowanie obiadu.

Potrzeba ssania najsilniejsza jest między drugim a czwartym miesiącem życia, potem stopniowo słabnie. Incydentalne podawanie smoczka w tym wieku, wyłącznie w sytuacjach kryzysowych np zasypiania, nie powinno dziecka uzależnić. Jeżeli smoczek towarzyszy mu tylko przy zasypianiu, to właściwie nie ma się czym martwić, pod warunkiem że pamiętamy, by wyjąć go z buzi, kiedy tylko maluch uśnie. Warto też pomyśleć o przyjemnych rytuałach związanych z zasypianiem, na tyle atrakcyjnych, żeby maluch bez bólu zrezygnował ze smoczka.

 Trzeba odzwyczaić dziecko od smoczka, zanim wyrosną mu mleczne zęby.

Oczywiście, tak byłoby najlepiej. Ale czasem bywa inaczej. Łatwo przegapić moment, w którym maluch zaczyna traktować smoczek jak coś w rodzaju przytulanki. Niepokojące jest, jeśli dziecko bardzo często ssie smoczek w ciągu dnia i jest to dla niego jedyny sposób radzenia sobie z napięciem czy stresem.

Jeżeli chcemy odzwyczaić dziecko od smoczka, to powinniśmy się zastanowić, dlaczego tak bardzo mu na nim zależy. Takie nadmierne przywiązanie do smoczka musi mieć przecież swoją przyczynę.

Może maluch nie ma dość nowych wrażeń, zabaw z rodzicami, spacerów, które są okazją do poznawania świata? Może brakuje mu ciepłej, bliskiej więzi z mamą, czytania książeczek i baraszkowania? Może w domu panuje nerwowa atmosfera albo zaszła jakaś ważna zmiana? Może wreszcie dziecko ma nieuporządkowany rytm dnia, a w jego codziennym życiu brakuje kojących rytuałów? Zastanówmy się, co mamy mu do zaproponowania zamiast smoczka.

 Smoczek to knebel, wygoda dla matek, które nie zajmują się dziećmi.

Ta opinia, choć wyrażona dosyć drastycznie, bywa, niestety, prawdziwa. Nie można dawać smoczka zamiast zainteresowania, przytulania, zabawy. Popłakujący maluch informuje nas, że coś jest nie tak, że jest mu niewygodnie, za chłodno, za ciepło, że boli go brzuszek, że jest głodny, znudzony, samotny. Wtykanie smoczka przy każdej okazji, zanim pomyślimy, o co dziecku chodzi, zanim zaspokoimy inne jego potrzeby, jest jak powiedzenie: "Odczep się i nie zawracaj mi głowy". Nie sprzyja to tworzeniu się głębokiej więzi między maluchem a jego mamą.

Smoczek powoduje wady zgryzu.

Rzeczywiście, smoczek może powodować wady zgryzu - najczęściej tyłozgryz i zgryz otwarty, rzadziej przodozgryz. Żeby do tego nie doszło, lepiej kupować smoczki o kształcie anatomicznym przypominającym kobiecą brodawkę wraz z otoczką i dbać o to, by dziecko miało smoczek w buzi jak najrzadziej i jak najkrócej.

Czy kciuk jest lepszy niż smoczek?

Ci, którzy tak twierdzą, podkreślają, że ssanie kciuka jest bardziej naturalne, a poza tym dziecko może sobie samo włożyć palec do buzi (albo go wyjąć), nie jest więc zdane na rodziców jak w przypadku smoczka. A i oni dzięki temu unikną kłopotów z ciągłym szukaniem zgubionego smoczka, podnoszeniem go, myciem i wyparzaniem.

Ssanie kciuka ma jednak znacznie gorszy wpływ na zęby - deformuje nie tylko zgryz, ale również kształt podniebienia i ustawienie dolnej szczęki. Poza tym łatwiej odzwyczaić malucha od smoczka niż od ssania kciuka.

Ssanie smoczka ma niekorzystny wpływ na laktację.
Za tym poglądem przemawiają dwa argumenty. Po pierwsze, że smoczek zaspokaja potrzebę ssania i maluch przy piersi robi się leniwy i nie chce ssać, co zaburza delikatny mechanizm laktacji, po drugie zaś - że ssanie smoczka wymaga zupełnie innej techniki i dziecko oducza się prawidłowego ssania piersi. Oponenci twierdzą, że przecież niemowlę nie naje się smoczkiem i chętnie będzie ssało pierś, a smoczek o kształcie anatomicznym nie powinien źle wpływać na technikę ssania.
Kto ma rację? Wydaje się, że najlepiej nie dawać smoczka najmłodszym niemowlętom, dopóki nie wprawią się w ssaniu i nie zgrają z piersią. Wprawdzie ten proces trwa nieprzerwanie, bo laktacja dopasowuje się do zmiennych potrzeb malucha, ale jej mechanizm najłatwiej jest zaburzyć na samym początku. Lepiej też nie dawać smoczka dzieciom, które źle przybierają na wadze albo mają trudności ze ssaniem piersi. Nie powinno się go także dawać zamiast piersi, wtedy kiedy dziecko jest głodne, ani skracać karmienia, proponując smoczek.


niedziela, 17 maja 2015

Smoczek, kciuk, a może pierś ... część 1

http://www.przytulmniemamo.pl/vertical-rodzicielstwo-bliskosci/vertical-prawidlowy-rozwoj-noworodkow-i-niemowlat.html

Czy można rozpoznać ryzyko zaburzeń rozwojowych u noworodków i niemowląt?

Można. Pod warunkiem, że zapomnimy o mitach na temat rozwoju dziecka przekazywanych z pokolenia na pokolenie i odrzucimy współczesne teorie na temat „hodowli” i „tresury” geniuszy. Teorie stworzone przez cywilizację i intelekt, który głęboko ingeruje w instynkt. Ta ingerencja spowodowała, że bardzo głęboko naruszyliśmy nasze wrodzone zdolności. Tak bardzo, że zostały one niemal zapomniane.
Postęp, nowatorstwo, wydajność, prędkość powodują taką presję, że zaspokajanie naturalnych potrzeb coraz częściej uważamy za stratę czasu.

A noworodek i niemowlę stały się kimś w rodzaju wroga, który musi zostać pokonany przez matkę. Obecnie panuje przekonanie, że zaspokajanie potrzeb dziecka zepsuje je, a przeciwstawianie się mu służy jego poskromieniu - czyli pokazaniu, kto tu rządzi.
Rodzicielstwo to nie wojna
Młodzi rodzice toczą wewnętrzną walkę, miotają się między swoimi naturalnymi instynktami zaspokajania potrzeb dziecka, kolejnymi odkrywczymi teoriami i wynalazkami, a samym bezbronnym dzieckiem. W tym chaosie stają się niepewni, przestają wierzyć we własne kompetencje rodzicielskie. Pojawia się frustracja, konflikty rodzinne, wielki stres rodziców i dziecka. Dalej są już tylko kolejne komplikacje.

Po chwili zastanowienia widać, że to nielogiczne. Natura nie stworzyłaby w toku ewolucji takiego gatunku istot, którego potomstwo doprowadzałoby do szału swoich rodziców (por. J.Liedloff). To cywilizowane życie i intelekt zakłóciły naturalny tok i porządek.  Zmienił się świat, życie, zmieniły się obyczaje, zmieniły się możliwości techniki i medycyny. Ale przebieg rozwoju człowieka pozostał niezmienny. Przez miliony lat, w toku ewolucji, natura wykształciła w nas niezmienne mechanizmy, które pozwalają nam urodzić się, przetrwać i zaadaptować w środowisku, w którym żyjemy. Dzięki temu możemy uczyć się coraz trudniejszych umiejętności.
Według tych samych mechanizmów rozwijał się nasz prapradziad i będzie rozwijał się nasz praprawnuk.
Współczesna wiedza wprowadziła jednak wiele sposobów działania (np. "usprawniania" czy "ułatwiania" porodu), które zakłócają wrodzone instynkty, naturalny ład i porządek.
Frederick Leboyer, wielki francuski położnik i humanista, pilny obserwator i badacz rozwoju dziecka od poczęcia już w latach 70-tych XX w. powiedział – rzeczy są proste, to umysł je komplikuje.
Kilka słów o podstawowych instynktach
Kilka słów odświeżenia o tym, o czym wszyscy wiemy, tylko niektórzy zapomnieli.
Podstawowe instynkty przetrwania wykształcone na drodze ewolucji gatunku, to oddychanie, odżywianie i wydalanie. Ich obecność i jakość, czyli prawidłowe działanie podstawowych funkcji życiowych, wskazuje na dojrzałość i gotowość jednostki do samodzielnego życia i adaptacji w środowisku pozałonowym.
Jakakolwiek dysfunkcja tych funkcji życiowych, świadczy o zakłóceniach we wczesnym rozwoju i może zwiastować ryzyko późniejszych problemów lub nawet bardzo poważnych zaburzeń na kolejnych etapach życia.

W wyniku tych zakłóceń mogą więc pojawić się zaburzenia:
- w rozwoju mowy, logopedycznych, z jąkaniem
- trudności szkolnych -dysleksja, dysgrafia,
- koncentracji uwagi, zapamiętywania i uczeniem się,
- zaburzeń zachowania (ADHD),
- problemów ortopedycznych (wady postawy, choroby kręgosłupa, stawów, bioder),
- dolegliwości psychosomatycznych – znak naszych czasów (alergie, bóle głowy, bezsenność, choroby krążenia, ciśnienia),
- psychicznych problemów zdrowotnych – coraz częściej diagnozowanych już u dzieci (lęki, fobie, nerwice, depresja, bulimia, anoreksja),
- zaburzenia osobowości i relacji z ludźmi (problemy, a nawet patologie rodzinne i społeczne).

Pierwsze życiowe funkcje nie bez powodu pojawiają się w ustalonej kolejności - oddech, odżywianie i wydalanie.
Oddech
Funkcja dotlenienia każdej komórki organizmu znana jest wszystkim. Ewentualnymi medycznymi problemami z oddechem noworodka zajmą się lekarze.
Jednak oddech, to nie tylko sprawa życia i zdrowia. Rytm oddechu to początek wielu biologicznych rytmów. To rytm, który w kilka chwil po porodzie powinien skoordynować się ze ssaniem, później z połykaniem. Od koordynacji ssania, oddychania przez nos i połykania zależeć będzie sukces w naturalnym karmieniu. W konsekwencji wypracowanie rytmu głodu i sytości, regularności jedzenia i wydalania, a dzięki temu ustalenie regularności godzin snu i aktywności noworodka. Dalej to podstawa, bardzo ważnego dla większości rodziców, uporządkowanego rytmu dobowego – dnia i nocy. Stopniowa, spokojna adaptacja (indywidualna dla każdego dziecka), pozwala wyregulować indywidualne i osobnicze reakcje, rytmy i zachowania. Z czasem organizm osiąga biorytm zgodny z naturą środowiska, w którym żyje – zegarem, porami roku, kalendarzem.
Prawie wszyscy znamy kłopot z adaptacją po zmianie czasu zimowo-letniego, potrzebą kilku dni na adaptację po powrocie z urlopu itp. To zachwianie naszej stałości daje o sobie znać.
Spokój, kolejność zdarzeń, uporządkowanie i powtarzalność już noworodka uczy przewidywalności i zapewnia mu poczucie bezpieczeństwa. Dzięki temu dziecko uczy się poczucia czasu – tego co było lub tego, co będzie się działo. To podstawa umiejętności planowania i podejmowania decyzji w przyszłości.
Zrytmizowanie pierwszych, instynktownych i powtarzalnych umiejętności, to pierwotna podstawa wielu życiowych rytmów i organizacji w szerokim znaczeniu.
Koordynacja fizyczna to zgrabność ruchowa konieczna przy każdej codziennej czynności. Wzrokowo-ruchowa konieczna przy chodzeniu, posługiwaniu się rękami, nauce czytania i pisania, uprawianiu sportów. Koordynacja słuchowa to warunek prawidłowego rozwoju mowy, intonacji i melodyki, nauki liczenia i czytania, nauki języków. A koordynacja słuchowo-ruchowa, to np. poczucie rytmu w ruchu i w tańcu.
To umiejętności osiągane stopniowo i hierarchicznie. Każda trudniejsza pojawia się dzięki opanowaniu łatwiejszej. W przyszłości umożliwiają radzenie sobie w coraz trudniejszych i coraz bardziej wymagających sytuacjach życiowych.
A jedyny moment dla dobrego startu tego procesu, to pierwsze chwile po porodzie. Już nigdy w życiu, na żadnym etapie rozwoju, nie pojawi się druga szansa na opanowanie prawidłowego, regularnego oddechu w biologicznym rytmie.
Biologiczny rytm oddychania jest dostosowany do aktualnych potrzeb organizmu. Raz bywa wolny, raz szybki. Głęboki lub płytki. Krótszy lub dłuższy.
Dlatego pierwsze, jakiekolwiek problemy noworodka z oddychaniem po porodzie, nawet te, które zostały szybko opanowane z medycznego punktu widzenia, mogą mieć znaczący wpływ na późniejsze umiejętności, stan zdrowia, zachowanie, rozwój mowy, koncentrację, pamięć, naukę czy rozwój fizyczny i ruchowy.
Rytm oddychania po porodzie w kilka lub kilkanaście minut powinien automatycznie skoordynować się ze ssaniem. Drugą życiową funkcją.

SSANIE

Wg niektórych źródeł (S. Goddard- Blythe) już od 12-go tygodnia rozwoju płodowego można zaobserwować próby ssania kciuka u dziecka płodowego. Po przyjściu na świat, to najsilniejszy, najbardziej aktywny i najważniejszych ze wszystkich odruchów. Najważniejsza instynktowna potrzeba to ssanie.
To król wśród instynktownych, odruchowych, najwcześniejszych umiejętności. Dziś potocznie niesłusznie kojarzony głównie z odżywianiem. Z powodu powszechnej gloryfikacji wokół naturalnego karmienia noworodka inne, ważniejsze funkcje odruchu ssania są niedoceniane i zostały całkiem zapomniane.
W przypadku problemów z naturalnym karmieniem z powodu dysfunkcji ssania, noworodka można odżywiać na różne inne sposoby – butelką, „po palcu”, strzykawką lub w końcu dojelitowo.  

Ale zadania odruchu ssania, to nie tylko odżywianie.
Zaczyna bardzo silnie działać najdalej kilkanaście minut po porodzie i ta jego pasja trwa kilka godzin, po czym zwykle zdecydowanie słabnie. Dlatego noworodki, które z konieczności muszą być rozdzielone z mamą w pierwszych godzinach po porodzie, często maja problem ze ssaniem piersi przy zbyt późnych próbach. Dlatego warto jak najszybciej pozwolić dziecku ssać pierś, wykorzystując jego naturalny instynkt. Aby wywołać laktację mama może stosować laktator, choć najlepszym sposobem jest jak  przystawianie do piersi dziecka. Karmić piersią mogą nie tylko biologiczne mamy, adopcyjne również. Dziecko może nauczyć się ssania z piersi nawet po 2-4 tygodniach stosowania ssania z butelki.
 Pierwsze ssanie nie służy jedzeniu. Noworodki po przyjściu na świat nie są głodne. Dlatego, że pierwszym zadaniem ssania jest uspokojenie. To jedyny, wrodzony sposób uspokojenia. Po przejściach i silnie stresujących przeżyciach okołoporodowych, zadaniem ssania jest wyciszenie i uregulowanie całego organizmu.
W tym momencie, gdy noworodek ssie pierś, z konieczności musi oddychać przez nos. Wtedy naturalnie organizuje się koordynacja ssania z oddychaniem przez nos. Dopiero w następnej kolejności pojawia się połykanie.
Prawidłowa koordynacja ssania, oddychania przez nos i połykania, to warunek naturalnego, spokojnego karmienia piersią.
Niemowlęta, które mają problem ze ssaniem piersi lub są przy tym niespokojne, to często dzieci z brakiem tej koordynacji.
Niedocenianą funkcją ssania jest regulacja całego organizmu. Od reakcji hormonalnych, przez fizjologiczne, pracę organów wewnętrznych, stan fizyczny, emocjonalny aż po zachowanie.
Ssanie ma szczególne znaczenie dla prawidłowego działania układu pokarmowego. Usprawnia i reguluje pracę przełyku, żołądka i jelit. Dlatego wiele dzieci po karmieniu potrzebuje dłużej possać pierś „na pusto”, bez jedzenia. To sytuacja, którą mamy nazywają „wiszeniem przy piersi”.
Niektóre niemowlęta w trakcie karmienia zaczynają zachowywać się niespokojnie. Z doświadczenia wynika, że jeśli na kilka chwil dostaną smoczek po to, żeby tylko possać, bez jedzenia, za chwilę spokojnie, i z własnej woli wracają do jedzenia jeśli go jeszcze nie zakończyły. W tej sytuacji odruch ssania wspomaga pracę układu pokarmowego – przełyku, żołądka i jelit. Dopiero po całkowitym nasyceniu się dziecko spokojnie puszcza pierś. W tym momencie zakończyło jedzenie, a zaczyna się proces odżywiania. I nie wolno mu w tym przeszkadzać.
Mało kiedy dziecko usypia bezpośrednio po jedzeniu. Ono leży w bezruchu z zamkniętymi oczkami, bo ogranicza wszelką aktywność na rzecz układu pokarmowego. Tam kieruje całą swoją energię, uwagę i siły. Zwykle nie ma potrzeby prowokowania go do tzw. „odbicia”, bo to zakłóca jego najważniejszy proces życiowy. Najlepiej pozwolić mu kilkanaście minut pozostać w błogostanie i bezruchu w czułych ramionach mamy do chwili, aż zaśnie lub spontanicznie zacznie delikatnie poruszać się, przeciągać i otwierać oczy. To bardzo ważny czas dla naturalnego, spokojnego przełykania, przyswajania pokarmu i trawienia.
Bardzo często w trakcie karmienia lub bezpośrednio po nim następuje wypróżnienie. To odruch ssania pobudza pracę jelit i ułatwia wydalanie.
Dzieci, które mają możliwość ssania według własnych, naturalnych potrzeb, zwykle nie mają problemu z powszechnymi dziś „kolkami”. Również zwykle nie wymagają tzw. „odbijania”, które wymyślili dorośli, zakłócając tym naturalne mechanizmy fizjologiczne.

Dlaczego lepsze jest karmienie piersią niż przez smoczek?

Nie tylko z powodu unikalnych wartości pokarmu matki. Ssanie piersi przy jedzeniu uruchamia ok. 220 drobnych mięśni ust, języka, podniebienia i gardła ale też twarzy, głowy, szyi, karku i klatki piersiowej, łącznie z przeponą. Te mięśnie poruszając się, mechanicznie stymulują nerwy czaszkowe, których 12 par wychodzących z mózgu, unerwia wszystkie główne organy wewnętrzne – serce, żołądek, śledzionę, wątrobę, trzustkę, nerki i inne. Dlatego aktywność odruchu ssania piersi przy jedzeniu ma radykalne znaczenie dla rozwoju, regulacji działania i stanu całego organizmu.
Karmienie przez smoczek uruchamia tylko ok. 40 mięsni głównie oralnych. Często słyszy się, że dziecko, które spróbowało łatwiejszego karmienia przez smoczek, nie chce lub niechętnie wraca do karmienia piersią. Ono nie dokonuje świadomie takiego wyboru. To łatwiejszy sposób jedzenia, który jednak zakłóca naturalne, fizjologiczne czynności organizmu.
Ssanie jest jedyną wrodzoną możliwością samouspokajania (T.Brazelton). To znaczy, że reguluje nie tylko fizjologiczne czynności ale również ma bezpośredni wpływ na stan emocjonalny.
Noworodek i niemowlę nie potrafi samo uspokoić się inaczej niż przez ssanie. Te dzieci, którym odmawia się tej możliwości, potrzebują do uspokojenia pomocy od opiekunów. Wtedy często zaczyna się błędne koło i wielka frustracja dziecka i rodziców. Na rękach nie „bo się przyzwyczai” (mit!), smoczek nie „ bo…… (proszę wstawić dowolny z wielu mitów na temat smoczka)”.
Dzieci nie potrzebują smoczka. One potrzebują ssania. Smoczek tylko im to umożliwia. Same go wypuszczają kiedy odruch ssania spełni swoją uspokajającą rolę.
Te niemowlęta, które śpią ze smoczkiem lub trzymają go w ustach bez potrzeby, szybko przyzwyczają się do niego. Ale przecież same tego nie wymyśliły. To rodzice przyzwyczają dzieci do smoczków.
Jeśli dziecko bardzo często potrzebuje ssać to raczej należy poszukać przyczyny jego niepokoju niż odbierać możliwość uspokojenia.
Usta i cała okolica oralna, to najbardziej unerwione części ciała noworodka. Doświadczenia płynące z ust przekazywane są jako informacje do mózgu i kształtują pierwszy obraz świata.
Odruch ssania ma trzy składowe elementy z różnymi zadaniami rozwojowymi :
- usta i czubek języka dla rozpoznawania obiektu – kształtu przedmiotu, jego wielkości, twardości, temperatury czy smaku. Dlatego często, rozpoczynając ssanie, niemowlę porusza główką, sprawdzając sytuację. Zwykle takie zachowanie niepokoi karmiące mamy, które niesłusznie odczytują je jako niepokój (mit!),
- środek języka do wyciskania pokarmu z sutka. Ta część języka masuje receptory na podniebieniu, które są bezpośrednio połączone z układem limbicznym. To ta część mózgu, od której zależy stan emocjonalny, zapamiętywanie, a w przyszłości planowanie, podejmowanie decyzji, jakość relacji z ludźmi, a nawet seksualność i emocje związane z seksem.
- tył języka służy przesuwaniu pokarmu do gardła lub odruchowi obronnemu.
Wszystkie czynności oralne służą w przyszłości rozwojowi mowy, bo ćwiczą:
- tor oddechowy i regulację wdechu/wydechu do mówienia,
- mięśnie oddechowe klatki piersiowej i przepony,
- mięśnie ust i języka,
- mięśnie mimiczne twarzy.
Dzięki przedniej części odruchu ssania kiedyś w przyszłości pojawią się głoski m, p, b. Środkowa część języka umożliwi głoski t, d, c. Tył języka to praca nad głoskami gardłowymi k, g, h.
Rewolucyjnym odkryciem francuskich badaczy, dosłownie z ostatnich lat, jest to, że niemowlęta potrafią nawet dokonywać wyboru właśnie sposobem ssania.
W naukowych badaniach podłączano smoczek do urządzenia, które przy ssaniu uruchamiało dźwięk ludzkiego głosu. Dzieci częściej wybierały silniejszy sposób ssania, który uruchamiał dźwięk głosu mamy, a nie obcego głosu.

Dlatego wszelkie nieprawidłowości odruchu ssania lub związane ze ssaniem, mogą być zwiastunem późniejszych problemów. Na bardzo wczesnym etapie rozwoju nie jest możliwe jednoznaczne ich określenie. Bo jeśli aktywność odruchu ssania jest miarą neurorozwojowej dojrzałości, a jego biologicznym zadaniem jest pobudzanie i stymulacja pracy mózgu, całego układu nerwowego, pracy organów wewnętrznych, sfery fizycznej, regulacja stanów emocjonalnych, to jego dysfunkcje lub zaburzenia mogą być poważnym sygnałem alarmowym o ryzyku zaburzeń na każdym etapie i poziomie rozwoju.
Przykład:
Niezaspokojony/niewygaszony odruch ssania może być przyczyną wzmożonego napięcia mięśni wokół stawów skroniowo-żuchwowych, i nieprawidłowego zgryzu. To sprawa estetyki i problemów ortodontycznych. Ale przez te stawy przebiega ok. 50% nerwów czaszkowych dlatego ten stan w przyszłości może być przyczyną niewyjaśnionych bólów głowy, nudności czy trudno leczących się problemów laryngologicznych.
Ponieważ wzmożone napięcie mięśniowe żuchwy przenosi się na mięśnie karku, dalej na mięśnie barków, z czasem przenosi się na mięśnie pleców wzdłuż kręgosłupa. Długotrwałe, nieświadome napięcie całego łańcucha mięśniowego może być pierwotną przyczyną późnych problemów ortopedycznych.
W konsekwencji utajonych zmian mięśniowych, zmienia się też ustawienie kości miednicy, która w nieprawidłowym ułożeniu naciska na mięśnie odbytu, z czasem powodując np. zaparcia i hemoroidy.
Zmiana ustawienia miednicy powoduje dysfunkcje i bóle bioder, problemy ze swobodnym poruszaniem się, bóle stawów kolanowych, nieprawidłowe ustawienie stawów skokowych czyli zaburza statykę i reakcje posturalne całego ciała.
Trudno skojarzyć te dolegliwości wieku dojrzałego z problemami ze ssaniem w okresie niemowlęcym.

Objawy dysfunkcji odruchu ssania i okolicy oralnej:
- brak lub słaby odruch ssania u noworodka (brak reakcji na dotyk ust),
- problemy ze ssaniem piersi,
- szarpanie lub gryzienie sutka,
- krztuszenie się przy karmieniu,
- powtarzający się odruch wymiotny,
- stale uchylone usta,
- wysunięty język,
- częste lub stałe poruszanie językiem,
- silne ślinienie się (jeszcze przed ząbkowaniem),
- płytki odruch ssania,
- zaciskanie ust,
- niechęć do ssania smoczka.
Noworodek nie wie, że na świece zastanie cudowną pierś mamy, smoczek lub własny paluszek. Ale ma bardzo silny instynkt ssania. Jeśli wszystkie noworodki na świecie robią wszystko, żeby ssać to znaczy, że natura wyposażyła je w ten mechanizm. Ponieważ w naturze nic nie dzieje się przypadkiem, to każda wrodzona czynność ma swoje wyspecjalizowane zadania.
To intelekt dorosłych wymyślił, żeby dzieci wychowywać bez ssania (również smoczków), a pozwalać im ssać tylko przy jedzeniu i najlepiej co 3 godziny.
TAM, GDZIE PRZESTAJE BYĆ ZASPOKAJANA NATURALNA, WRODZONA I EWOLUCYJNIE ZAKODOWANA POTRZEBA, TAM ZATRZYMUJE SIĘ ROZWÓJ. (Jane Liedloff)

Już u noworodków i niemowląt można obserwować takie dysfunkcje, które zaburzają rozwój emocjonalny i psychiczny, umiejętność budowania więzi i relacji z ludźmi i światem zewnętrznym.
DOTYK
Wszystkie noworodki są bardzo wrażliwe sensorycznie. Raptowne lub nadmierne dźwięki, światło, nawet zapachy lub zmiany temperatury czy pozycji, mogą wywołać niepokój. Ale dotyk, to pierwszy, osobisty kontakt ze światem zewnętrznym. Nadmierne reakcje i niespokojne zachowania w odpowiedzi na dotyk, to ryzyko problemów emocjonalnych lub psychicznych w przyszłości.
Są dzieci, które nie lubią przytulania, prężą się trzymane na rękach, sztywnieją dotykane, odpychają się w odpowiedzi na bliskość fizyczną, wydaje się, że wolą samotnie spędzać czas w łóżeczku niż wtulać się w ramionach rodziców, trudniej uspokajają się przytulane niż odłożone. One nie mają wrodzonej przytulności (T. Brazelton) z powodu nadwrażliwości na dotyk (Jane Ayres). To często dzieci, które z czasem okazują się mieć wzmożone napięcie mięśniowe. To napięcie zwykle jest objawem stresu związanego z nadwrażliwością dotykową, a nie dysfunkcją mięśniową. Dlatego często niesłuszne jest kierowanie ich na rehabilitację.
W skrajnym przypadku ta nadwrażliwość przybiera postać obronności dotykowej (J. Ayres), która powoduje permanentny stres i może być przyczyną niezrozumiałych zachowań, dolegliwości niemowlęcych (np. alergia, kolki, problemy ze snem) oraz pierwotną przyczyną chorób, które ujawniają się nawet w dojrzałym wieku jako choroby psychosomatyczne lub nawet psychiczne.
Paradoksem tej sytuacji jest to, że dziecko z obronnością dotykową niczego bardziej nie potrzebuje niż dotyku i niczego bardziej nie unika niż właśnie dotyku. Chaos w komunikacji z dzieckiem prowadzi do tego, że matka nie rozumie jego sygnałów, traci poczucie pewności i wiary w swoje kompetencje macierzyńskie. Często nabiera przekonania, że jest złą matką, bo nie umie przytulać swojego dziecka. Z wielkim bólem i rozczarowaniem przestaje je przytulać i zajmować się nim z czułością, a konsekwencją tego może być zaburzona jej więź z dzieckiem.
Nadwrażliwość na dotyk i obronność dotykowa mają ogromny wpływ na cechy osobowości i relacje społeczne. Najbardziej zaburzają rozwój emocjonalny i psychiczny.

Pierwsze prawidłowe relacje społeczne to kontakt wzrokowy.
Już bezpośrednio po porodzie noworodki potrafią długo i głęboko wpatrywać się w twarz mamy. Z każdym dniem ta potrzeba jest coraz większa, bardziej doskonała, trwa coraz częściej i coraz dłużej. Badania zachowań noworodków wskazują, że one zdecydowanie preferują widok ludzkiej twarzy niż martwego przedmiotu.
Niemowlę, które nie szuka kontaktu wzrokowego, nie potrafi go choć krótko utrzymać, ucieka wzrokiem w bok lub lepiej utrzymuje wzrok na przedmiotach niż w ożywionym kontakcie, to dziecko ryzyka późniejszych zaburzeń emocjonalnych lub nawet psychicznych.
Mózg noworodka i niemowlęcia jest bardzo plastyczny. Rozwija się intensywnie i w każdej chwili - minucie, godzinie, tworzy nowe możliwości. Szczególnie pierwsze doświadczenia zostawiają trwały ślad w nieświadomej jeszcze pamięci. To wielka szansa dla celowego działania na rzecz rozwoju. Zapewniając noworodkowi i niemowlęciu otoczenie stosowne do jego potrzeb i możliwości oraz bardzo łagodną stymulację można wspierać jego rozwój. Takie działania szczególnie wskazane są dla dzieci ryzyka zaburzeń.
Dlatego tak ważne, by w pełni zaspokajać naturalne potrzeby noworodka i niemowlęcia. Współczesne tendencje do traktowania dziecka jak małego dorosłego są przyczyną wielu problemów wymagających interwencji medycznych lub terapeutycznych .
Im wcześniej zostaną rozpoznane objawy dysfunkcji i zostanie włączona wczesna, łagodna stymulacja, tym mniejsze ryzyko późniejszych zaburzeń rozwojowych. Proste działania, dostosowane do indywidualnych możliwości dziecka, które wykonują rodzice pod kierunkiem terapeuty, wspierają rozwój układu nerwowego. Dlatego wskazane są dla wszystkich dzieci, bez względu na to, w jakiej kondycji przyszły na świat. Nawet noworodki z widoczną niepełnosprawnością fizyczną czy psychiczną, odpowiednio stymulowane, będą wzmacniać swoje silne strony w rozwoju.
Wczesna stymulacja to szansa na uniknięcie lub zmniejszenie takich problemów zdrowotnych, które w przyszłości wymagają specjalistycznego leczenia - alergie, problemy ortodontyczne, ortopedyczne, neurologiczne, choroby psychosomatyczne, trudności wychowawcze czy problemy szkolne.
Jednak najtrudniejsze komplikacje życiowe wynikające z wczesnej niedojrzałości neurorozwojowej, to problemy emocjonalne i psychiczne. To one zdecydowanie obniżają jakość życia, zakłócają więzi i relacje społeczne, są przyczyną wielu osobistych niepowodzeń i porażek życiowych.
Zwykle w szkołach rodzenia i w licznych mediach przekazuje się informacje optymistyczne, często oparte na utrwalonych przez pokolenia mitach o zdrowych, pulchnych i różowych noworodkach, które śpią, jedzą i uśmiechają się, nie przygotowując rodziców na ewentualność pokonywania trudności. Taki wyidealizowany obraz rodzicielstwa i noworodka może kształtować fałszywy obraz rzeczywistości. Konfrontacja z trudnościami dnia codziennego bywa przyczyną wielu rozczarowań, frustracji, depresji poporodowych i całej rzeszy niezrozumianych niemowląt.
Jeśli młodym rodzicom urodzi się dziecko wymagające szczególnej opieki, nie dość, że muszą poradzić sobie z kompletną zmianą swoich wyobrażeń i oczekiwań, to po wyjściu ze szpitala położniczego czują się zagubieni, osamotnieni, nawet bez pomysłu, do kogo mają zwrócić się o specjalistyczną pomoc. A jeśli już trafią w tryby opieki medycznej, terapeutycznej i rehabilitacyjnej, to zwykle skupiają się na tym, że mają problemy z dzieckiem zapominając, że mają DZIECKO z problemami.
Intuicja rodziców, poparta ich naturalnym instynktem zaspokajania potrzeb dziecka, to najlepszy poradnik. Dlatego warto mniej skupienia poświęcić technikom „obsługi” dziecka i wyposażania go w komercyjne wynalazki, a więcej na czułości, bliskości i więzi.


BIBLIOGRAFIA
1. Ayres J. Uczenie się przez zmysły, wyd. PZWL 1998
2. Brazelton T.Berry – Emocjonalny i fizyczny rozwój twojego dziecka przez pierwsze lata życia: punkty zwrotne, wyd. Amber, 2002
3. Goddard-Blythe S. – Harmonijny rozwój dziecka, wyd. Świat Książki, 2006
4. Klein M. – Dlaczego niemowlęta płaczą, wyd. KDC, 2009
5. Liedloff J. – W głębi kontinuum, wyd. Kos, 2010
6. Maris D. – Zrozumieć niemowlę, wyd. KiW, 1996
7. Sunderland M. – Mądrzy rodzice. Zadbaj o prawidłowy rozwój emocjonalny swojego dziecka, wyd. Świat Książki, 2008