poniedziałek, 25 maja 2015

Smoczek - Tak czy nie? Co warto wiedzieć? część 2


http://www.ciazowy.pl/artykul,smoczek-silikonowy-przyjaciel-czy-wrog-dziecka,1027,1.html

Smoczek – silikonowy przyjaciel czy wróg dziecka?  



Niemowlę ma naturalną potrzebę ssania, powstałą jeszcze w łonie matki. Nic więc dziwnego, że tak niechętnie rozstaje się ze smoczkiem i szybko znajduje zamiennika – własny kciuk. Ale czy silikonowa zabawka jest mu właściwie potrzebna?
Odruch ssania wykształca się u dziecka w 11 tygodniu życia płodowego. Jego podstawowym przeznaczeniem jest przygotowanie żuchwy noworodka do spożywania pokarmu poprzez ssanie piersi matki. Karmienie piersią jest niezbędne dla rozwoju mięśni twarzy dziecka – podczas laktacji korzysta ono z aż 40 mięśni (podczas gdy ssanie smoczka czy butelki wymaga koordynacji zaledwie 4). Potrzeba ssania u niektórych maluchów jest jednak na tyle silna, że zwykłe karmienie jej nie zaspokaja. Rodzice są już zazwyczaj na to przygotowani – zakup smoczka jest jednym z wielu etapów sporządzania wyprawki. Często już w szpitalu położne podpowiadają, by zapoznać dziecko ze smokiem – dla jego dobra i spokoju rodziców. Tym sposobem maluch przywiązuje się do smoczka i rzadko kiedy pozwala go sobie odebrać bez walki. Potrzeba ssania maleje lub całkiem wygasa po szóstym miesiącu życia.  Coraz więcej współczesnych rodziców jeszcze przed narodzinami dziecka podejmuje świadomą decyzję, aby w ogóle malca nie uczyć ssania smoczka. I wielu z nich z próby tej wychodzi zwycięską ręką, a ich maluchy od samego początku świetnie radzą sobie bez silikonowego przyjaciela. Są jednak dzieci, które mają tak silną potrzebę ssania, że jeśli nawet podejmie się decyzję o niepodawaniu smoczka, szybką znajdą jego zamiennik – własny palec.

Negatywne skutki używania smoczka
Co prawda producenci smoczków z pewnością nie muszą martwić się o spadek popytu na ich produkt, jednak coraz więcej rodziców próbuje dziś zrezygnować lub przynajmniej ograniczyć używanie smoczka u swoich dzieci. Dzieje się tak m.in. dlatego, że najnowsze badania logopedów za jedną z przyczyn wad zgryzu i wymowy u kilkuletnich dzieci uznają właśnie długotrwałe ssanie smoczka. Nie jest to jedyny minus silikonowych zabawek. Za najczęstsze wady stosowania smoczków uważa się:
  • ryzyko zaburzenia poprawnego odruchu ssania piersi matki – konsekwencją tego może być spowolnienie laktacji, wywołane brakiem chęci lub leniwym ssaniem pokarmu przez dziecko,
  • problemy ortodontyczne – wady wymowy i zgryzu, których początek leży m.in. w nieprawidłowym lub zbyt silnym odruchu ssania smoka, a także z jego niewłaściwego dobrania,
  • zagrożenie cytomegalią – chorobą przenoszoną przez ślinę np. rodziców, oczyszczających w ten sposób smoczek przed włożeniem go do buzi dziecka,
  • możliwość uczulenia na lateks lub inną substancję, z której jest wykonany smok,
  • kłopoty z komunikacją u dzieci, które zbyt długo używają smoczka – zdarza się, że maluchy te mniej chętnie i rzadziej mówią, a ich kontakt z otoczeniem jest mniej ożywiony.

 Rozstanie ze smoczkiem:

Niestety, takie historie nie należą do rzadkości. Dobrze jest więc jak najwcześniej podjąć odpowiednie kroki:

  • wyeliminować przyczyny ssania kciuka – np. gdy dziecko jest przygnębione czy marudne, pobyć z nim, pobawić się, zająć je czymś,
  • zakupić „gorzki paluch”, czyli preparat, którym smaruje się paluszki i paznokcie dziecka – nie jest on niebezpieczny dla zdrowia (nie uczula), a może zniechęcić dziecko do wkładania paluszka do buzi,
  • delikatnie wyjmować palec z buzi, tłumacząc (choćby w żartobliwy sposób), dlaczego nie powinno się go ssać,
  • trzymać rączki dziecka w swoich, gdy lądują one w buzi w sytuacjach napięcia (np. podczas oglądania bajki),
  • znaleźć zamiennik, którym można zająć rączki dziecka, taki jak ciastolina, piłeczka czy niezbyt twarda (aby nie podrażnić dziąsełek) zabawka.

I, co najważniejsze, należy pamiętać, że odruch ssania jest naturalną potrzebą dziecka i że wymaga ono w okresie rozstania się ze smoczkiem czy kciukiem wsparcia i cierpliwości rodziców.

http://www.edziecko.pl/pierwszy_rok/1,79402,3852792.html

Smoczek nie powinien zastępować dziecku uwagi, troski i bliskości rodziców. 
Każdy mały ssak lubi ssać. Dziecko przychodzi na świat z odruchem ssania - tak wyposażyła je natura i dzięki temu może przeżyć. Błogie chwile przy piersi, bliskość ciepłej mamy, pełny brzuszek - najpiękniejsze przeżycia kojarzą się noworodkowi właśnie ze ssaniem. Ssanie jest dla malucha nie tylko sposobem odżywiania - zaspokaja też potrzebę bezpieczeństwa, ciepła, bliskości, koi i dostarcza miłych wrażeń, kiedy dokuczy nuda i brak atrakcji. Jednym słowem - sama przyjemność. Nic dziwnego, że kiedy maluch jest zmęczony, znudzony, samotny, zdenerwowany - chce ssać.

Wszystkie dzieci mają potrzebę ssania i dla wszystkich jest to wielka frajda. Jednak niektórym maluchom wystarcza ssanie piersi podczas karmienia i łatwiej znoszą chwilowy gorszy nastrój. Inne chciałyby się natychmiast pocieszyć, a ssać mogłyby bez przerwy. Zależy to od temperamentu, a może także od przebiegu ciąży i porodu. Nie bez znaczenia jest też atmosfera w domu i to, jak mama odnajduje się w nowej roli.

Niezależnie od przyczyn są dzieci, które lubią spędzać czas wyłącznie przy piersi i stanowczo protestują przeciwko wszelkim innym zajęciom. Niektórym mamom to nie przeszkadza, potrafią sprostać wymaganiom fanatycznego ssaka i mają oparcie w rodzinie, która bierze na siebie domowe obowiązki. Inne jednak nie czują się dobrze z dzieckiem przy piersi 24 godziny na dobę, chciałyby mieć chwilę na ugotowanie obiadu.

Potrzeba ssania najsilniejsza jest między drugim a czwartym miesiącem życia, potem stopniowo słabnie. Incydentalne podawanie smoczka w tym wieku, wyłącznie w sytuacjach kryzysowych np zasypiania, nie powinno dziecka uzależnić. Jeżeli smoczek towarzyszy mu tylko przy zasypianiu, to właściwie nie ma się czym martwić, pod warunkiem że pamiętamy, by wyjąć go z buzi, kiedy tylko maluch uśnie. Warto też pomyśleć o przyjemnych rytuałach związanych z zasypianiem, na tyle atrakcyjnych, żeby maluch bez bólu zrezygnował ze smoczka.

 Trzeba odzwyczaić dziecko od smoczka, zanim wyrosną mu mleczne zęby.

Oczywiście, tak byłoby najlepiej. Ale czasem bywa inaczej. Łatwo przegapić moment, w którym maluch zaczyna traktować smoczek jak coś w rodzaju przytulanki. Niepokojące jest, jeśli dziecko bardzo często ssie smoczek w ciągu dnia i jest to dla niego jedyny sposób radzenia sobie z napięciem czy stresem.

Jeżeli chcemy odzwyczaić dziecko od smoczka, to powinniśmy się zastanowić, dlaczego tak bardzo mu na nim zależy. Takie nadmierne przywiązanie do smoczka musi mieć przecież swoją przyczynę.

Może maluch nie ma dość nowych wrażeń, zabaw z rodzicami, spacerów, które są okazją do poznawania świata? Może brakuje mu ciepłej, bliskiej więzi z mamą, czytania książeczek i baraszkowania? Może w domu panuje nerwowa atmosfera albo zaszła jakaś ważna zmiana? Może wreszcie dziecko ma nieuporządkowany rytm dnia, a w jego codziennym życiu brakuje kojących rytuałów? Zastanówmy się, co mamy mu do zaproponowania zamiast smoczka.

 Smoczek to knebel, wygoda dla matek, które nie zajmują się dziećmi.

Ta opinia, choć wyrażona dosyć drastycznie, bywa, niestety, prawdziwa. Nie można dawać smoczka zamiast zainteresowania, przytulania, zabawy. Popłakujący maluch informuje nas, że coś jest nie tak, że jest mu niewygodnie, za chłodno, za ciepło, że boli go brzuszek, że jest głodny, znudzony, samotny. Wtykanie smoczka przy każdej okazji, zanim pomyślimy, o co dziecku chodzi, zanim zaspokoimy inne jego potrzeby, jest jak powiedzenie: "Odczep się i nie zawracaj mi głowy". Nie sprzyja to tworzeniu się głębokiej więzi między maluchem a jego mamą.

Smoczek powoduje wady zgryzu.

Rzeczywiście, smoczek może powodować wady zgryzu - najczęściej tyłozgryz i zgryz otwarty, rzadziej przodozgryz. Żeby do tego nie doszło, lepiej kupować smoczki o kształcie anatomicznym przypominającym kobiecą brodawkę wraz z otoczką i dbać o to, by dziecko miało smoczek w buzi jak najrzadziej i jak najkrócej.

Czy kciuk jest lepszy niż smoczek?

Ci, którzy tak twierdzą, podkreślają, że ssanie kciuka jest bardziej naturalne, a poza tym dziecko może sobie samo włożyć palec do buzi (albo go wyjąć), nie jest więc zdane na rodziców jak w przypadku smoczka. A i oni dzięki temu unikną kłopotów z ciągłym szukaniem zgubionego smoczka, podnoszeniem go, myciem i wyparzaniem.

Ssanie kciuka ma jednak znacznie gorszy wpływ na zęby - deformuje nie tylko zgryz, ale również kształt podniebienia i ustawienie dolnej szczęki. Poza tym łatwiej odzwyczaić malucha od smoczka niż od ssania kciuka.

Ssanie smoczka ma niekorzystny wpływ na laktację.
Za tym poglądem przemawiają dwa argumenty. Po pierwsze, że smoczek zaspokaja potrzebę ssania i maluch przy piersi robi się leniwy i nie chce ssać, co zaburza delikatny mechanizm laktacji, po drugie zaś - że ssanie smoczka wymaga zupełnie innej techniki i dziecko oducza się prawidłowego ssania piersi. Oponenci twierdzą, że przecież niemowlę nie naje się smoczkiem i chętnie będzie ssało pierś, a smoczek o kształcie anatomicznym nie powinien źle wpływać na technikę ssania.
Kto ma rację? Wydaje się, że najlepiej nie dawać smoczka najmłodszym niemowlętom, dopóki nie wprawią się w ssaniu i nie zgrają z piersią. Wprawdzie ten proces trwa nieprzerwanie, bo laktacja dopasowuje się do zmiennych potrzeb malucha, ale jej mechanizm najłatwiej jest zaburzyć na samym początku. Lepiej też nie dawać smoczka dzieciom, które źle przybierają na wadze albo mają trudności ze ssaniem piersi. Nie powinno się go także dawać zamiast piersi, wtedy kiedy dziecko jest głodne, ani skracać karmienia, proponując smoczek.


Brak komentarzy: