Styczniowa pogoda zamiast zachęcić nas do lepienia bałwana, sprowokowała do crash testów rowerków w terenie.
Nasz "Dakar" zaczął się łagodnie - po asfalcie.
Później kamienista góra stała się celem do zdobycia. Po kilku próbach, okazało się to nie możliwe.
Natomiast A utknął z dylematem przy kałuży.
Chłopaki nie odpuszczali żadnej przeszkodzie, która stanęła im na drodze. Nie ważne czy była to kałuża, konar czy piaskowa góra.
Czy też liściasty wąwóz.
A i J byli zafascynowani możliwościami swoich maszyn. Jadąc wydawali dźwięki ryczących silników. Zachęceni przez tatę do przerwy położyli swoje "kaski" na kierownicy na niecałe 3 sekundy po czy ruszyli dalej.
Czekał ich najtrudniejszy błotnisty etap, przed którego początkiem trzeba było się zatrzymać, przemyśleć i sprawdzić butem lepkość podłoża.
Lekko nie było. Ale jak to bywa w męskim gronie im trudniej i bardziej wyczynowo, tym lepiej.
Lubię patrzeć jak chłopaki zamiast ostro rywalizować, wspierają się.
Dlatego gdy A utknął kołem w gęstym błocie, J rzucił swoją maszynę i ruszył z pomocą.
Jazda w błocie stała się największą atrakcją.
Do mety dojechało szczęśliwie dwóch zwycięzców: J i A.
Nasz lokalny rajd "Dakar" zakończył się dla A i J ciepłą, miętową herbatą, a mi szorowaniem butów i sprzętu z uśmiechem pod nosem, bo było warto.
Crash testy nowych rowerków wypadły świetnie. Kryte łożyska, regulowana kierownica i siodełko. Koła piankowe z bieżnikiem o odpowiedniej grubości, ułatwiły chłopakom jazdę na trudnym podłożu: piasku, błocie, a nawet kamieniach, gdzie wysokość większych kół stanowiłaby barierę. Metalowa rama i solidna konstrukcja. To co skłoniło nas do decyzji zakupu tego właśnie modelu to: ruchoma i regulowana kierownica, aż 360 stopni oraz to że, chłopaki mieli okazję sprawdzić model sąsiadów.
Oferta rowerków biegowych staje się z roku na rok coraz większa, dlatego poniżej zamieszczamy zestawienie kilku ciekawych ostatnich modeli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz